Wygląda na to, że “zaledwie” po pięciu latach, górny człon rakiety SpaceX rozpadł się z powodzeniem nad Meksykiem. Przeglądając relacje, które pojawiają się od kilku dni na Twitterze można zobaczyć, że część Falcona 9 wysłanego w ramach misji Echostar w marcu 2017 roku w końcu spadła na powierzchnię naszej planety.
Pierwotnie mieszkańcy Meksyku myśleli, że mają do czynienia z meteorytem.
Raz w Księżyc, raz w Ziemię
Kanał Frontera Espacial zamieścił na swoim Twitterze film z opisem, w którym przekazuje, że “dziś zaobserwowano meteoryt spadający nad północnym Meksykiem”. Szybko okazało się, że nie była to kosmiczna skała, która przeszła przez atmosferę i wylądowała na Ziemi, a raczej jeden ze stopni rakiety SpaceX, który rozpadł się w naszej atmosferze.
Zarówno SpaceX, jak i założyciel firmy, Elon Musk nie skomentowali rozpadu Falcona 9 nad Meksykiem. Sytuacja jest jednak w pewien sposób normalna. Stopnie rakietowe spalają się w ziemskiej atmosferze. Ponowne wejście do tej przestrzeni zostało potwierdzone na stronie internetowej Aerospace Corporation, która śledzi ruch satelitów i wszelakich pojazdów kosmicznych.
Misją projektu Echostar było dostarczenie Brazylii usług nadawczych, internetowych oraz innych usług komunikacyjnych. Wystrzelony przez SpaceX satelita ma działać około dekady. Zostanie więc zapewne wyłączony w okolicach 2027 lub 2028 roku. Satelita lata na wysokości około 35000 kilometrów nad Ziemią.
Oprócz stopnia rakiety, który spadł na Meksyk, inna konstrukcja SpaceX uderzy z ogromną prędkością w Księżyc – również po dłuższym dryfowaniu na orbicie. Od 2017 roku firma Elona Muska stopniowo zwiększa swoje możliwości w zakresie systematycznego wystrzeliwania rakiet z różnego rodzaju ładunkami. Na 2022 rok SpaceX zaplanowało około 52 startów. Oznacza to, że każdego tygodnia będziemy świadkami czegoś zupełnie nowego.
W marcu tego roku jeden ze stopni rakiety będzie również odpowiedzialny za wyniesienie na orbitę załogowej misji z astronautami w kierunku Międzynarodowej Stacji Kosmicznej.
Źródło: Futurism / fot. zrzut ekranu z wideo CGTN