Okazuje się, że legenda „dark web” jest zdecydowanie przesadzona. Jak możemy przeczytać w przygotowanym raporcie, jedynie 0,2 proc. witryn internetowych miało naprawdę ekstremistyczny charakter. W pełni legalne portale stanowiły niemal 47,7 proc. całości, a na drugim miejscu znalazły się strony… niedziałające (17,6 proc.).
Oczywiście nie zabrakło witryn, których charakter może być kontrowersyjny, bowiem aż 12,3 proc. stron dotyczyło tematyki narkotyków. Warto zwrócić jednak uwagę na różne prawodawstwo w poszczególnych państwach – to co w jednych jest zakazane, w niektórych jest prawnie zalegalizowane. Z tego powodu ciężko zakwalifikować tę kategorię jednoznacznie jako niezgodną z prawem.
Jeżeli oczekiwalibyście szeregu stron zajmujących się handlem bronią, zlecaniami zabójstw albo choćby tych dotyczących fałszerstw dokumentów, to informujemy, iż badaczom z Terbium Labs nie udało się dotrzeć do takich serwisów. Jeżeli takowe istnieją, to są w jakiś dodatkowy sposób zabezpieczone.
Strony zajmujące się tematyką hakerstwa czy też oszustw również były mało liczne – obie kategorie stanowiły 1,3 proc. całości. Co ciekawe, dwa razy więcej było witryn dotyczących tematyki lekarstw i medycyny (3 proc.). Czy oznacza to, że legendarny „dark web” nie istnieje? Ciężko to ocenić, być może potrzebne byłyby dodatkowe badania.
Źródło/Zdjęcie: Neowin