Jak się później okazało, nie był to błąd, a umyślne działanie pracowników serwisu, którzy nie dość, że przeglądali zawartość telefonu, to jeszcze udostępnili prywatne zdjęcia z konta właścicielki. Kobieta zgłosiła sprawę prawnikom, którzy niedługo potem poinformowali Apple, że zamierzają wnieść pozew o naruszenie prywatności i poniesienie strat emocjonalnych. Ofiara domagała się 5 milionów dolarów odszkodowania. Ostatecznie, strony zawarły ugodę, w której zawarty jest zapis o “wielomilionowym” odszkodowaniu. Nie wiemy jednak dokładnie, ile pieniędzy zostało lub zostanie wypłacone.
Sprawa miała zakończyć się bez rozgłosu
Według źródeł, ugoda zawierała klauzulę poufności, a o sprawie miał nie dowiedzieć się nikt, poza jej stronami. Pech jednak chciał, że nie udało się zachować w tajemnicy działań sądowych pomiędzy Pegatronem (serwisem), a ubezpieczycielem, który nie chciał pokryć zwróconego odszkodowania. W efekcie, o incydencie dowiedział się cały świat, a sam rzecznik Apple w wywiadzie dla The Daily Telegraph przyznał, że rzeczywiście miał on miejsce.
„Bardzo poważnie traktujemy prywatność oraz bezpieczeństwo danych naszych klientów i stosujemy szereg procedur zapewniających ochronę danych podczas całego procesu naprawy. Kiedy dowiedzieliśmy się o tym rażącym naruszeniu naszych zasad u jednego z naszych partnerów w 2016 r., podjęliśmy natychmiastowe działania, a procedury zostały jeszcze bardziej zaostrzone” – oznajmił przedstawiciel Apple.
To, że sprawa trafiła w końcu do opinii publicznej, Apple paradoksalnie wykorzystuje jako argument przeciwko udostępnieniu stronom trzecim możliwości naprawy sprzętu firmy.
Źródło: Gadgets.ndtv.com, fot. tyt. Unsplash