Japoński sąd wydał właśnie wyrok w sprawie twórcy internetowego, który naruszył prawa autorskie. Wrzucił on bowiem do sieci nagranie z gry zdradzające istotne elementy fabularne. Wydawca nie był z tego faktu zbyt zadowolony, zwłaszcza że YouTuber przy okazji zarabiał na publikowanych treściach. Do aresztowania doszło już w maju, dopiero teraz jednak wydano ostateczny werdykt. Sami przyznacie, że dosyć surowy.
YouTuber przekonał się, że z japońskim prawem lepiej nie zadzierać
Raz już o sprawie Was informowaliśmy, lecz wtedy sporo szczegółów nie było jasnych. Teraz wszystko mamy wyłożone jak na tacy, więc warto raz jeszcze zainteresować się całą sytuacją. YouTuber przez długi czas wrzucał do sieci fragmenty z anime oraz gameplay z gry STEINS;GATE: My Darling’s Embrace.
Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie fakt, iż mężczyzna specjalne pokazywał zakończenie produkcji. Dla kontekstu warto podkreślić, że mówimy o produkcji z gatunku visual novel. To właśnie fabuła jest tam najważniejsza, bowiem tego typu tytuły opierają się na czytaniu dialogów. Zdradzenie ich finału tak naprawdę sprawia, iż zakup pozycji na własną rękę mija się z celem.
Japońska agencja zajmująca się ochroną praw autorskich (Content Overseas Distribution Association) nie mogła tak tego zostawić i już kilka lat temu zapowiedziała, że podejmie zdecydowane kroki, by zakończyć niedopuszczalny proceder. Najwidoczniej słowa dotrzymała, bowiem w maju doszło do zatrzymania twórcy, teraz natomiast odbyła się sprawa sądowa.
Shinobu Yoshida przyznał się do winy i stwierdził, że cały czas zdawał sobie sprawę z tego, co robi. Mimo wszystko nie przeszkodziło mu to w zarabianiu na wstawianych klipach i psuciu ludziom zabawy z grania/oglądania. Sąd skazał 52-latka na 2 lata pozbawienia wolności w zawieszeniu na pięć lat. Poza tym musi zapłacić karę grzywny w wysokości miliona jenów, czyli około 30 tys. złotych.
Wyobrażacie sobie podobną sprawę w Polsce?
Powyżej wspomniana organizacja wspomina, że wszystkie materiały były publikowane na YouTube z pełną świadomością sprawcy. Chodzi tu bowiem o wstawianie zawartości nie tylko bez zgody wydawcy, ale także czerpanie z nich korzyści majątkowych. Warto przy okazji zaznaczyć, iż oprócz zapisu z rozgrywki, YouTuber wstawiał też wycinki z anime, lecz tylko te z kluczowymi zdarzeniami.
Japońska agencja walcząca z przypadkami łamania praw autorskich ma więc teraz powód do dumy. Teraz jej przedstawiciele mają rozpocząć rozmowy z rządem w zakresie zaostrzenia prawa dotyczącego właśnie wyżej wymienionych incydentów.
Trzeba przyznać, że to dosyć nietypowa sytuacja i raczej trudno wyobrazić sobie jej polski odpowiednik. Japonia znana jest z surowego podejścia do praw autorskich, co widać np. po działaniach Nintendo. Jeśli chodzi o nasze poletko, to już kilka razy informowaliśmy Was o zamknięciu popularnych portali zawierających nielegalne kopie filmów i seriali.
Źródło: The Verge, CODA / Zdjęcie otwierające: pexels.com, Spike Chunsoft