Szwajcaria – roamingowy horror w sercu Europy
Niewielu Polaków zdaje sobie sprawę z faktu, że Szwajcaria nie znajduje się w pierwszej Strefie Unii Europejskiej. Powód takiego stanu rzeczy jest prozaiczny: Szwajcaria nie należy do Unii Europejskiej, pozostając jedynie jednym z jej kluczowych partnerów handlowych. W praktyce oznacza to mniej więcej tyle, że zasady dotyczące bezpłatnego roamingu na terenie UE (nie Europy!) jej nie obejmują. Podam prosty przykład. W ramach mojego abonamentu w Orange mogę wykorzystać 15 GB internetu w kraju oraz ok. 7 GB za granicą. Sporo – trudno mi narzekać. Niestety, po przekroczeniu granic Szwajcarii wszystko się zmienia. Na terenie tego kraju obowiązują lokalne stawki tamtejszych operatorów. Zasady są czytelne, ale łatwo o nich zapomnieć w trakcie podróży.
Przejazd krętymi drogami do Sankt Moritz od strony włoskiej jest angażujący. Piękne drogi, nieustępujące im urodą krajobrazy; pasażerowie i kierowcy mają się tam czym zachwycać. Kto w momencie przekroczenia wirtualnej linii oddzielającej Włochy od Szwajcarii zwróci uwagę na podpięty do systemu multimedialnego (lub spoczywający w kieszeni) smartfon, na który właśnie przyszedł SMS ze standardowym komunikatem od operatora? Ja nie zwróciłem. Gdy przypomniałem sobie stawki za Internet w Szwajcarii wydusiłem z siebie do pasażerki: „Ania, chyba mam zawał”. Dobrze, że nie włączyłem Spotify.
Opłaty za internet w Szwajcarii, czyli polowanie na jeleni
Jestem jeleniem. Miejmy to za sobą. Nieznajomość prawa szkodzi, za błędy się płaci i tak dalej. Wiem. Nie wydaje mi się jednak, aby wielu z Was było świadomych tego, ile kosztuje internet mobilny w Szwajcarii. Gotowi? 31,76 złotych. Za 1 megabajt. MEGABAJT. Pobranie utworu na Spotify, „ważącego” 5 MB będzie Was kosztowało ok. 155 złotych. Nie muszę chyba przypominać, że smartfony cały czas pobierają jakieś dane w tle – niezależnie od tego, czy korzystacie w danej chwili ze Spotify lub nawigacji. W Szwajcarii za internet mobilny zapłacicie tyle, co na Hawajach, Wyspie Jersey, na Białorusi lub na Wyspie Man. I wiecie co? Teraz i tak jest lepiej niż kiedyś.
Nie jestem pierwszym, który naciął się na wysokie opłaty za internet w Szwajcarii – kraju, który dla wielu będzie tranzytowym w trakcie podróży. Na moje szczęście wyłączyłem dane pakietowe w momencie, gdy rachunek za usługi wynosił 137 złotych. Jeszcze kilka lat temu pechowcy płacili rachunki opiewające na tysiące złotych. Dziś Orange (podaję ten przykład, bo to mój operator) domyślnie ustala limit transmisji danych w roamingu na poziomie 240 złotych. To w mojej ocenie i tak za dużo, ale zawsze coś. Za pomocą usługi Antybillszok limit można zmniejszyć do 100 złotych. Inni operatorzy zapewne oferują podobne narzędzia.
Każdy kraj powinien móc rządzić się po swojemu, chyba że wchodzi w skład jakiejś wspólnoty, w której panują określone zasady. Szwajcarii w Unii Europejskiej nie ma, ale w strefie Schengen już się znajduje. Stawka za dane pakietowe jest oczywiście jasna i każdy ma szansę się z nią zapoznać planująć trasę. Problem polega na tym, że nie każdy to robi lub pamięta o tym, aby w porę odłączyć się od sieci. Dotyczy to nie tylko turystów, ale osób przebywających w pobliżu granicy. Popełniłem błąd i nie mam do nikogo pretensji, chcę to jeszcze raz czytelnie zakomunikować. Nie mówimy tu jednak o opłatach w którymś z krajów położonych na peryferiach UE, a leżącym w samym jej środku. W moim przypadku realnie korzystałem z danych pakietowych (nawigacja), ale ktoś zupełnie nieświadomy mógłby trzymać smartfon w kieszeni przez cały pobyt w Szwajcarii i…
Zastanawiam się w tym momencie, czy operatorzy (?) nie powinni robić więcej, aby pomóc turystom uniknąć takich sytuacji. Blokować domyślnie roaming poza pierwszą strefą, dając przy tym możliwość sprawnej jego aktywacji? Co o tym sądzicie?
Źródło: mat. własny