Mapy Google potrafią wywieźć w pole niejednego kierowcę, który bezgranicznie im zaufa. Przestrzegaliśmy przed tym wielokrotnie, podając chociażby przykład 700 kierowców zatrzymanych w Zakopanem oraz niemieckiego kierowcy, który swoim Audi wjechał na czarny szlak w Karkonoszach. Tym razem prawdopodobnie nawigacji zawierzył kierujący samochodem elektrycznym Tesla, który postanowił wjechać nim na szczyt Skrzycznego. Skrzyczne to najwyższy szczyt Beskidu Śląskiego, należący do Korony Gór Polski.
Teslą na Skrzyczne
Na facebookowej grupie Tatromaniacy jeden z internautów opublikował zdjęcie, które okraszył podpisem „arystokrata z Tesli próbował zdobyć szczyt Skrzycznego”. Na fotografii widnieje najnowsza Tesla Model 3 Highland stojąca przed błotnistym bajorem na szlaku.
- Nie przegap: Kot Cala z memów i piosenki I Go Meow nie żyje
Umieszczający zdjęcie szybko doprecyzował, że nie odnosi się kpiąco do marki auta i jego ceny, a wygodnictwa kierowcy. W komentarzach rozpętała się dyskusja, czy raczej lincz na nieroztropnej osobie siedzącej za kółkiem. Nie brakowało osób rozbawionych:
„No i co w tym dziwnego? do MOko też jeździ elektryczny bus”
„Spuścić powietrze, to by się nauczyl”
„On jechał się naładować bezpośrednio od pioruna.”
„Niedługo będą chcieli wjechać na Giewont…”
„Serio? Mam nadzieję że wysoki mandat kierowca dostał.”
Zdjęcie wykonano prawdopodobnie od strony Zimnika, gdzie wiedzie droga pożarowa. Google Maps sugeruje, że da się autem dojechać na Skrzyczne, więc… kierujący elektrykiem Tesla najpewniej postanowił zdobyć w ten sposób Skrzyczne.
Wina Google? Połowiczna. Winne jest lenistwo turystów, których pewien odsetek gdyby tylko mógł, każdy szczyt najchętniej zdobywał by w lektyce, wozie konnym (tak jak do Morskiego Oka) lub za kierownicą swojego auta…