Dowiedzieliśmy się właśnie, że firma Tesla została pozwana przez rodziców motocyklisty, który zginął w wypadku samochodowym z udziałem elektrycznego pojazdu. Bliscy ofiary są zgodni co do tego, iż tragedia wydarzyła się przez wadliwy system autopilota. Ten miał nieprawidłowo ocenić odległość pomiędzy innymi uczestnikami ruchu i tym samym pozbawić życia niewinnego człowieka. Poniżej znajdziecie szczegóły całego wydarzenia – czy faktycznie winę ponosi wyłącznie niedopracowana technologia? Sprawa może być znacznie bardziej skomplikowana.
Tesla znów ma problemy przez funkcję autopilota
Powszechność autonomicznych samochodów to wciąż myślenie życzeniowe. Trudno bowiem wyobrazić sobie realizację takiego scenariusza – zwłaszcza że autopilot nadal wymaga trzymania rąk na kierownicy i potrafi sprawiać figle. Jak bowiem inaczej wyjaśnić liczne zarzuty wobec producentów dotyczące nieprawidłowego działania zaawansowanych rozwiązań technologicznych? Niejednokrotnie dawaliśmy Wam znać o przypadkach, gdzie bliżej nieokreślone wady miały przyczynić się do spowodowania np. śmiertelnego wypadku. Właśnie jesteśmy świadkami kolejnego takiego zdarzenia. O co dokładnie chodzi?
- Sprawdź także: Reddit blokuje Bing. Microsoft nie zamierza płacić za dane
Tym razem mamy do czynienia z pozwem złożonym przez rodziców zmarłego motocyklisty. Zmarł on w wypadku z udziałem pojazdu Tesla Model 3, bliscy postanowili oskarżyć producenta o wadliwość autonomicznych mechanik. Asystent kierowcy oraz pozostałe funkcje bezpieczeństwa podobno posiadają liczne defekty oraz są niewystarczająco rozwinięte. Udostępnianie ich do powszechnego użytku ma stanowić bezpośrednie zagrożenie dla żyć innych uczestników ruchu drogowego. Czego jeszcze się dowiedzieliśmy?
Wpływająca do sądu skarga zawiera kilka kluczowych argumentów. Jednym z nich jest brak identyfikacji potencjalnego zagrożenia stwarzanego przez motocykl znajdujący się przez samochodem. Ten jednak nie zwolnił i na autopilocie wjechał w dwukołowca z prędkością wynoszącą około 130 km/h. Nie trzeba chyba dodawać, iż kierowca zginął zaraz po zderzeniu. To jednak nie wszystkie istotne informacje, które przekazano władzom. Częściową winę ponosi podobno również sam kierowca auta.
Co z winą kierowcy?
Rzekomo był on zmęczony, co przyczyniło się do opóźnienia faktycznej reakcji w postaci użycia hamulca. Nie zadziałał również stosowny automatyczny układ, co opisywane jest jako krytyczny błąd pojazdu. Warto też wspomnieć, że Tesla pewien czas temu pozbyła się działu odpowiedzialnego za kontakt z mediami, więc tak naprawdę próżno oczekiwać jakiegokolwiek oficjalnego komentarza w sprawie.
Tesla boryka się z wieloma takimi problemami. Niedawno zresztą waszyngtońscy sędziowie uznali, że podczas kwietniowego wypadku także aktywny był tryb autonomicznej jazdy teoretycznie dający gwarancję skuteczności zamontowanych czujników. Jak więc widać, amerykański producent musi jeszcze popracować nad tym, co umieszcza w swoich samochodach.
Rozwój technologii rozwojem technologii, ale narażanie ludzi na śmierć to niezwykle poważniejszy zarzut padający w regularnie składanych pozwach. Pozostaje liczyć na rozwój sytuacji. Co o tym wszystkim sądzicie?
Źródło: CNBC / Zdjęcie otwierające: Tesla