Kultowe programy motoryzacyjne odchodzą w niepamięć. BBC po 47 latach zrezygnowało z Top Gear, a niedawno wyemitowano ostatni odcinek The Grand Tour. Przypominam, że to właśnie tam fani motoryzacji mogli oglądać w minionych latach słynne trio (Jeremy Clarkson, Richard Hammond i James May). Z początkiem tego roku Jeremy Clarkson przyznał, że koniec The Grand Tour wynika z wieku prowadzących, którzy coraz gorzej znoszą trudy realizacji serii. W ostatnim odcinku show Clarkson za taki stan rzeczy obwinił jednak również… samochody elektryczne.
Jeremy Clarkson: koniec The Grand Tour to zasługa aut elektrycznych
27 stycznia w wywiadzie dla „The Times” Jeremy Clarkson powiedział, że kończą mu się siły i pomysły na kolejne eskapady realizowane przez The Grand Tour. Wszyscy trzej prowadzący młodsi już nie będą i nikogo specjalnie nie zdziwiło to, że zakończenie znanego programu jest związane z metryką głównych jego bohaterów. Przy okazji emisji „grande finale” całej serii Clarkson wypowiedział słowa sugerujące co innego.
W trakcie jednej ze scen Jeremy Clarkson podzielił się z widzami swoimi przemyśleniami na temat show. Przyznał, że jednym z powodów rezygnacji z dalszych prac nad nim jest wygaśnięcie umowy z Amazonem. Szybko dodał, że koniec The Grand Tour wiąże się też bezpośrednio z faktem, że jest już „za stary i za gruby”, aby jeździć autami, których nie lubi. Stwierdził, że nie podoba mu się to, gdzie zmierza motoryzacja, że nie interesują go samochody elektryczne i „auta elektryczne to g*wno”.
Prawda leży… tam, gdzie leży prawda
Nie od dziś wiadomo, że Jeremy Clarkson ma awersję do aut elektrycznych. James May i Richard Hammond tego poglądu zdają się nie podzielać, bo pomimo posiadania samochodów spalinowych romansują również z elektrykami. Nigdy nie byli jednak ich wielkimi entuzjastami i trudno nie zrozumieć tutaj Clarksona. Czy wystarczył prywatny pogląd jednego z prowadzących, aby anulować tak wielki program jak The Grand Tour? Wydaje się, że ze względu na ikoniczność trójki… tak.
Znany prezenter nazywa często auta elektryczne „bezdusznymi”. Wielu fanów motoryzacji podziela jego pogląd, porównując emocje z jazdy nimi do włączania mikrofalówki lub przemieszczania się tramwajem.
Oczywiście niektórzy kontrują, że motoryzacja spalinowa jest daleko za elektryczną, gdzie moment obrotowy dostępny jest od razu, moc wysoka, a przyspieszenie na ogół świetne. Jeżeli jednak dla kogoś emocje związane z jazdą samochodem dotyczą tylko tych aspektów, to… cóż, trudno z nim polemizować. Być może nawet nazywać miłośnikiem motoryzacji? To wydawał się sugerować od dłuższego czasu Clarkson.
A Wy? Emocjonujecie się autami elektrycznymi? A może uważacie, że to nudne, pozbawione polotu pojazdy do przemieszczania się z punktu A do B.
Źródło: YouTube, The Grand Tour