Polscy kierowcy coraz chętniej kupują samochody elektryczne i hybrydowe. Jednocześnie najnowszy raport Deloitte sugeruje, że zainteresowanie autami elektrycznymi w Polsce… spada. Wiemy też, że ponad połowa kierowców zmieni markę auta przy okazji zakupu kolejnego pojazdu. Badanie rzuca światło na preferencje polskich kierowców.
Elektryków w Polsce przybywa, ale zainteresowanie autami elektrycznymi spada
Kilka dni temu pisaliśmy, ze boom na samochody elektryczne minął. W niektórych krajach zrezygnowano już z dopłat i przywilejów dla kierowców tych aut, co skutkować ma zdaniem ekspertów zmniejszonym zainteresowaniem. Pomimo tego, że ponad połowa spośród 300 tysięcy punktów ładowania w Unii Europejskiej znajduje się w Holandii i Niemczech, to Niemcy w tym roku mają zdaniem analityków kupić mniej elektryków, niż w ubiegłym roku. A Polacy? Coraz rzadziej deklarują chęć kupienia takiego auta.
Według najnowszego raportu firmy doradczej Deloitte „2024 Global Automotive Consumer Study”, ponad połowa Polaków zadeklarowała, że przy zakupie następnego samochodu zdecyduje się na benzynę lub diesla. Dużo to, czy mało? To podlega indywidualnej ocenie, ale faktem jest, że to o 10 punktów procentowych więcej niż jeszcze rok temu. Drugą pozycję zajmują samochody hybrydowe (HEV) z wynikiem 17 procent, podobnie jak w większości innych krajów. Auta w pełni elektryczne (BEV) oraz hybrydy plug-in (PHEV) są obiektem zainteresowania 10 procent Polaków. Dla porównania, w Chinach co trzeci ankietowany zdecyduje się na elektryka. W Polsce sieć stacji ładowania dla aut elektrycznych jest fatalna, więc taki stan rzeczy nie powinien dziwić.
Mimo państwowych dotacji i systematycznego spadku cen pojazdów elektrycznych odejście od samochodów spalinowych będzie stanowiło powolny proces
– uważa dyrektor w dziale Clients & Industries, lider sektora automotive w Deloitte Bartek Swatko, cytowany w komunikacie.
Polacy nie mają cierpliwości i… pieniędzy
Samochody elektryczne we własnym domu ładuje 82 procent amerykańskich respondentów badania. W Polsce z domowej infrastruktury korzysta zaledwie… 49 procent osób. Zadaje to kłam optymistycznym doniesieniom zwolenników elektromobilności, podkreślającym często, że „większość Polaków mieszka w domach”. Być może, ale do statystyk wliczane są też stare domy z fatalnymi instalacjami elektrycznymi.
Prawie trzy czwarte nabywców pojazdów elektrycznych jest przynajmniej w pewnym stopniu zaniepokojonych wpływem akumulatorów na środowisko. Ankietowani uważają, że to firmy zajmujące się recyklingiem i producenci baterii do samochodów elektrycznych powinni być odpowiedzialni za zbieranie, przechowywanie i recykling akumulatorów po zakończeniu okresu użytkowania. To jasny sygnał, że branża motoryzacyjna powinna podchodzić całościowo do realizacji celów zrównoważonego rozwoju
– podaje Swatko.
Znaczna większość respondentów jest gotowa poświęcić na ładowanie samochodu elektrycznego nie więcej niż 40 minut. To i tak stosunkowo długo. Dwie trzecie badanych chce, aby w pełni naładowany samochód elektryczny miał co najmniej 400 km zasięgu. Biorąc pod uwagę to, że większość Polaków chce wydać na kolejne auto mniej niż 150 tysięcy złotych… Jedna trzecia Polaków nie chce wydawać na samochód więcej niż 50 tysięcy złotych. Sami zatem widzicie, jak to wygląda.
Prąd na stacjach ładowania w Polsce jest stosunkowo drogi, a czas ładowania długi. Nikogo nie powinno dziwić to, że osoby nie dysponujące własną instalacją fotowoltaiczną stawiają na wygodę, duży wybór aut spalinowych i ich późniejszą łatwą odsprzedaż.
Badanie Deloitte przeprowadzono w formie ankiety na ponad 27000 respondentach z 26 krajów.
Wiele osób uważa, że prezes Toyoty Akio Toyoda ma rację mówiąc, że samochody elektryczne nigdy nie zdominują rynku.
Źródło: Deloitte