Wszechświat to bardzo burzliwe miejsce. Nieustannie zachodzą w nim poważne zmiany – planety, gwiazdy, a nawet galaktyki zderzają się ze sobą, czarne dziury pochłaniają przeróżne obiekty, które napotykają na swojej drodze, nowe gwiazdy się rodzą, zaś te starsze ewoluują, stając się błękitnymi lub czarnymi karłami, gwiazdami neutronowymi, czarnymi dziurami czy całkowicie się rozrywając. Rzecz jasna, wiele z nich po drodze wybucha jako supernowy. Nierzadko zjawiska te są niezwykle widowiskowe, jednak rekordowo widowiskowa musiała być eksplozja, której pozostałości zauważyli astronomowie.
Dowody na to, że wspomniana eksplozja miała miejsce odnaleziono z pomocą kilku obserwatoriów – należącego do ESA satelity XMM-Newton, Teleskopu kosmicznego Chandra NASA, Murchison Widefield Array w Australii oraz Giant Metrewave Radio Telescope w Indiach. Dane zebrane przez ich instrumenty potwierdzają, że w zlokalizowanej w gwiazdozbiorze Wężownika supergromadzie galaktyk o tej samej nazwie, około 390 milionów lat świetlnych z dala od Ziemi, zlokalizowany jest gigantyczny kosmiczny „krater” powstały podczas wybuchu o intergalaktycznej skali.
Wybuch o niewyobrażalnej skali
Eksplozja, która miała miejsce we wspomnianej supergromadzie, musiała być tak gigantyczna, że początkowo badacze nie potrafili uwierzyć w to, iż do niej doszło. Historia odkrycia sięga 2016 roku. Wówczas, badając, jak plazma w centrum gromady ochładza się, uczeni zauważyli osobliwy wklęsły kształt na wykonanym w zakresie promieniowania rentgenowskiego zdjęciu gromady. Wtedy przyszło im na myśl, że kształt ten może być krawędzią „krateru” pozostawionego przez wybuch, ale jednak porzucili ów ideę, przyjmując mniej ekscytujące założenia.
Potencjalna gigantyczna eksplozja szybko przyciągnęła uwagę innego zespołu astronomów, któremu przewodziła Simona Giacintucci z Laboratorium Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Zespół ten przekopał się przez dane radiowe z przeróżnych obserwatoriów, szukając dowodów na to, iż w supergromadzie Wężownika miała miejsce właśnie eksplozja. Dowody te znaleziono wśród danych zebranych przez satelitę XMM-Newton, Murchison Widefield Array w Australii czy Giant Metrewave Radio Telescope w Indiach.
Dane pokazują, iż osobliwy kształt zauważony w supergromadzie jest krawędzią obszaru wypełnionego przez gaz emitujący fale radiowe. Obszar ten jest olbrzymią bańką, powstałą w wyniku niewyobrażalnie dużego wybuchu energii. Naukowcy widzieli tego typu bańki (jednak nie tak wielkie) wcześniej, ale zwykle znajdowały się one wewnątrz gromad galaktyk. Ta zaś „wgryza się” w gromadę.
Jak podejrzewają naukowcy, eksplozja, w wyniku której powstała bańka, musiała być pięć razy większa niż poprzednia największa eksplozja, której pozostałości zauważono. Energia fal radiowych przez nią emitowanych sugeruje natomiast, że wybuch miał miejsce bardzo, bardzo dawno temu, setki milionów lat temu.
„Pod pewnymi względami ten wybuch przypominał to, w jaki sposób erupcja Mount St. Helens w 1980 roku rozerwała szczyt wulkanu.”, powiedziała Giacintucci. „Kluczowa różnica polega na tym, że w kraterze, który powstał, gdy eksplozja uderzyła w gorący gaz gromady, można by zmieścić 15 Dróg Mlecznych ustawionych w szeregu.”
Co mogło pozostawić po sobie taki kosmiczny „krater”?
Najprawdopodobniej do eksplozji doszło, gdy supermasywna czarna dziura (zlokalizowana w centrum bańki) przyciągała do siebie gaz i pył z galaktyki, w której się znajdowała. Większość tej materii mogła jednak do czarnej dziury nie wpaść i zamiast tego została wystrzelona na zewnątrz w postaci potężnych dżetów. W rezultacie supermasywna czarna dziura została pozbawiona paliwa do wzrostu i produkcji nowszych dżetów.
Mnóstwo pytań bez odpowiedzi
Astronomowie mają jeszcze wiele pytań względem eksplozji. Badacze zastanawiają się chociażby, czy wybuch miał wpływ na ewolucję plazmy w centrum supergromady, a także, dlaczego doprowadził do powstania tylko jednej bańki. Zwykle w wyniku takich zdarzeń powstają bowiem dwie, symetryczne bańki. Być może tajemnice te uda się rozwiązać dzięki kolejnym obserwacjom.
Źródło: NASA