Jeśli w najbliższej przyszłości zamierzasz polować na zorze polarne, gdy Słońce znowu pośle w stronę Ziemi swoje obłoki plazmy, to powinieneś też powypatrywać wtedy na niebie jeszcze jednego zjawiska. Naukowcy odkryli bowiem niedawno nowe optyczne zjawisko atmosferyczne, które pojawia się tylko po północy i wydaje się być przeciwieństwem czegoś, co zaobserwowano kilka lat temu.
STEVE, czyli trochę inny świetlny spektakl
Zorze polarne to jedne z najbardziej spektakularnych zjawisk świetlnych wywoływanych za sprawą aktywności Słońca. Nie jest to jednak jedyne zjawisko świetlne, które można dostrzec w atmosferze, a które zawdzięczamy Słońcu. Posyłane przez nie naładowane cząsteczki wywołują też inne, rzadsze zjawiska, z których wiele przez lata umykało naszej uwadze.
Jednym z takich rzadszych zjawisk jest zjawisko znane jako STEVE. Choć istnieją dowody na to, że obserwuje się je od dekad, otrzymało ono swoją oficjalną nazwę dopiero pod koniec 2016 roku. Co ciekawe, gdy w 2016 roku zaobserwowali je obserwatorzy z grupy Alberta Aurora Chasers, najpierw dla żartu nadali mu nazwę „Steve”, a dopiero potem przekształcono tę nazwę w akronim oznaczający „Strong Thermal Emission Velocity Enhancement”.
Okej, ale czym w ogóle jest STEVE? No więc, zorze polarne mogą być wielobarwne, migoczące i zajmują raczej duże powierzchnie nieba. Tymczasem STEVE przyjmuje formę długich, fioletowych bądź zielonych łuków, ciągnących się nawet przez setki tysięcy kilometrów.
Bliższe badania fenomenu STEVE pokazały, że składa się on z szybko płynącego strumienia gazu o wysokiej temperaturze. Najciekawsze jest jednak to, że gaz w tym strumieniu zawsze płynie ze wschodu na zachód. Ponadto STEVE pojawia się tylko przed północą.
Kolejne zjawisko do kolekcji
Naukowcy od dłuższego czasu podejrzewali, że STEVE może mieć swoje przeciwieństwo – zjawisko, które pojawia się tylko po północy i również jest świetlnym strumieniem gazu, ale płynącego z zachodu na wschód. Teraz okazało się, że to prawda.
Wygląda na to, że właśnie odkryto dowód na to, że „anty-Steve” już został zaobserwowany. Tym dowodem są dane zebrane przez norweską Ramfjordmoen Research Station. Zdjęcie wykonane 28 grudnia 2021 roku przedstawia wyraźny fioletowy łuk, rozciągający się na dystans 1000 kilometrów. Łuk ten był widoczny tylko po północy.
Niektóre z satelitów ESA Swarm zdołały zbadać omawiane ten obszar nieba, w którym pojawiło się omawiane zjawisko, zarówno przed nim, w jego trakcie i po nim. To pokazało, że fioletowego strumienia najpewniej płynęły z zachodu na wschód.
Nowe zjawisko jeszcze nie ma oficjalnej nazwy. Może Wy macie dla naukowców jakąś ciekawą propozycję, brzmiącą jeszcze zabawniej niż „STEVE” 😉?
Źródło: ESA, fot. tyt. NASA Goddard/Krista Trinder