Nie skłamię, jeśli stwierdzę, że była to jedna z najważniejszych misji NASA w tym roku – i niezwykle ważne jest, że zakończyła się ona sukcesem. Dwa dni temu informowaliśmy Was o tym, że NASA przymierza się do lądowania na Marsie sondy InSight, która dryfowała w przestrzeni kosmicznej od 5 maja 2018 roku. Teraz już wiemy, że amerykańska agencja kosmiczna doprowadziła ten projekt do szczęśliwego końca, który jednocześnie jest początkiem zupełnie nowego rozdziału.
Sonda InSight weszła w atmosferę Marsa kilka minut przed godziną 21:00 czasu polskiego. Proces lądowania trwał zaledwie siedem minut i był oparty na wykorzystaniu ponaddźwiękowego spadochronu, który nie tylko miał zapewnić bezpieczne lądowanie całej tej konstrukcji, ale także – dzięki wyposażeniu w specjalne radary – umożliwiał odpalenie silnika sterującego w odpowiednim momencie, by bezpiecznie osadzić sondę na powierzchni „Czerwonej Planety”.
Lądowanie odbywało się w asyście dwóch malutkich statków kosmicznych będących częścią satelit MarCO, które zbierały dane o aktualnym położeniu oraz stanie urządzenia. Po wylądowaniu na Marsie sonda InSight przesłała prosty sygnał radiowy informujący o powodzeniu misji, a następnie, po siedmiu minutach, maszyna wysłała do centrali NASA bardziej szczegółowe dane na jej temat. Kilka minut później naukowcy mogli już zobaczyć pierwsze zdjęcie powierzchni planety.
Kolejne godziny po wylądowaniu przyniosą także szereg innych, ciekawych zdarzeń. Teraz do obserwacji miejsca lądowania oraz terenu dookoła zaprzągnięte zostaną urządzenia znajdujące się na orbicie Marsa, które powinny przesłać szczegółowe dane w ciągu najbliższych 2-3 godzin. Z kolei sonda InSight musi postarać się o szybkie rozłożenie paneli solarnych, które będą zasilać całą konstrukcję – bez ich sprawnej pracy cała misja zakończy się niepowodzeniem. Także i ten proces będzie wnikliwie obserwowany przez maszyny orbitujące wokół Marsa, a informacje na temat przebiegu akcji trafią do NASA maksymalnie w ciągu pięciu i pół godziny od momentu lądowania.
Jeśli uda się zakończyć wszystkie te procesy powodzeniem, to rozpocznie się kolejny, kluczowy etap pracy sondy InSight. Na początku maszyna zajmie się analizą składu planety dzięki pomiarom wstrząsów tektonicznych podczas regularnych trzęsień planety – do tego celu zostanie wykorzystana emisja fal akustycznych. Następnie, przez kolejne dwa-trzy miesiące, urządzenie umieści w powierzchni Marsa dwa moduły – sejsmograf oraz samodzielnie działający szpon kopiący w pokrywie planety, który zostanie wykorzystany do pomiaru temperatury w głębi.
Warto wspomnieć, że jednym z kluczowych elementów jest Kret HP3 – to urządzenie o ciekawej nazwie ma za zadanie wbić się właśnie w powierzchnię Marsa na głębokość 5 metrów i jest dziełem polskich inżynierów i naukowców z Polskiej Akademii Nauk i firmy Astronika. Nie da się więc ukryć, że rodzimy wynalazek będzie miał kluczowe znaczenie co do efektów pracy sondy InSight i bez wątpienia jest to ogromne wyróżnienie dla polskiej myśli technicznej. Pozostaje więc czekać na pierwsze, konkretne rezultaty pracy urządzenia.
źródło: The Verge