Naukowcy z iście filmowym planem. Proponują sztuczne schłodzenie Ziemi

Maksym SłomskiSkomentuj
Naukowcy z iście filmowym planem. Proponują sztuczne schłodzenie Ziemi
Oglądaliście takie filmy jak Snowpiercer, których fabuła obracała się wokół tego, że temperatura na Ziemi wzrosła tak bardzo, że naukowcy nie mieli innego wyjścia, jak sztucznie schłodzić planetę? Cóż, z reguły takie pomysły albo się w owych filmach kompletnie nie sprawdzały, albo sprawdzały się zbyt dobrze, sprawiając, że ludzkość tak czy siak była zgubiona. Co jednak ciekawe, uczeni wpadli na podobny pomysł w rzeczywistości.

Zapobiec zagładzie

W nowej pracy opublikowanej w czasopiśmie Environmental Research Letters, zespół badaczy będący pod przewodnictwem naukowców z Uniwersytetu Kapsztadzkiego zaproponował sposób na sztuczne schłodzenie planety w razie pojawienia się katastrofalnych susz będących następstwem ocieplenia klimatu. Sposób ten miałby polegać na rozproszeniu w atmosferze specjalnych cząstek, które odbijałyby część światła słonecznego docierającego do Ziemi.

Pomysł badaczy z Uniwersytetu Kapsztadzkiego zdecydowanie wygląda na szalony, ale być może warto rozważyć jego realizację w momencie, gdy ludzkość będzie stała na skraju zagłady. Zdaniem autorów pracy, rozpylenie w atmosferze Ziemi cząstek odbijających światło słoneczne może zredukować ryzyko wystąpienia na świecie susz pokroju tak zwanej suszy „Dnia Zero”. O jakich suszach mowa?

Kryzys wodny w Kapsztadzie

W 2015 roku w Kapsztadzie, jednym z największych miast Republiki Południowej Afryki, zaczął się tak zwany kryzys wodny. Wówczas zasoby wody w zbiornikach, z których zaopatrywało się miasto, zmalały do około 50 procent. W 2016 roku zaczęto wprowadzać pierwsze ograniczenia mające na celu oszczędzanie wody. Niemniej, susza wciąż trwała, a wody ubywało dalej. W połowie 2017 roku zaostrzono zatem racjonowanie wody do około 100 litrów na osobę, a pod koniec 2017 roku opracowano trzyetapowy plan awaryjny.

W ramach fazy pierwszej planu radykalnie obniżono ciśnienie wody w sieci wodociągowej, uniemożliwiając chociażby podlewanie trawników. W dniu wdrożenia fazy drugiej, zwanym także wspomnianym „Dniem Zero”, wyłączono by natomiast większość sieci wodociągowej poza punktami, gdzie dostęp do wody jest krytycznie potrzebny oraz miejscami poboru dla mieszkańców. Na szczęście, taki dzień nigdy nie nastąpił, gdyż dotychczasowe ograniczenia okazały się wystarczające, a w zimie 2018 roku pojawiły się deszcze, które pozwoliły z czasem zażegnać kryzys.

Rozwiązanie o wielu wadach

Niestety, niezależnie od tego jak optymistycznie badacze z Kapsztadu opisują swój pomysł, zdecydowanie nie jest on pomysłem idealnym. Podejrzewa się bowiem, że przede wszystkim załagodziłby on jedną z przyczyn pojawienia się susz, ale nie pozwoliłby przecież na cofnięcie krzywd, które susze spowodowały wcześniej. Poza tym, kto wie, czy ich sposób rzeczywiście by zadziałał, a jakby zadziałał, czy nie zadziałałby zbyt dobrze, niczym w Snowpiercerze.

Źródło: Environmental Research Letters, fot. tyt. Pixabay/Pezibear

Udostępnij

Maksym SłomskiZ dziennikarstwem technologicznym związany od 2009 roku, z nowymi technologiami od dzieciństwa. Pamięta pakiety internetowe TP i granie z kumplami w kafejkach internetowych. Obecnie newsman, tester oraz "ten od TikToka". Miłośnik ulepszania swojego desktopa, czochrania kotów, Mazdy MX-5 i aktywnego uprawiania sportu. Wyznawca filozofii xD.