{reklama-artykul}
Wytyczne co do zasad bezpieczeństwa w obliczu pandemii koronawirusa SARS-CoV-2 zmieniają się jak w kalejdoskopie nie tylko w Polsce, ale także na całym świecie. Polskie Ministerstwo Zdrowia odradzało stosowania rękawiczek jednorazowych, by w kolejnym dniu wprowadzić nakaz ich zakładania podczas wizyt w sklepach. Zmianie nie uległy jeszcze rekomendacje związane z maseczkami ochronnymi, ale wkrótce może się to zmienić.
Światowa Organizacja Zdrowia (WHO) rozważa zmianę swojego stanowiska w kwestii zaleceń związanych z noszeniem maseczek ochronnych w miejscach publicznych przez osoby, które nie zostały zdiagnozowane pozytywnie na obecność koronawirusa. Coraz więcej doniesień ze świata sugeruje, że maseczki zakładane na twarz mogą przyczynić się do wyhamowania tempa przyrostu osób zakażonych COVID-19.
„WHO debatuje nad tym, czy istnieją dostateczne dowody na skuteczność maseczek, które wymagałyby zmian w zaleceniach”, mówił David Heymann, jeden z ekspertów ds. chorób zakaźnych podczas przemówienia w Chatham House. Dyskusja ma być efektem informacji napływających m.in. z Hong Kongu, który to kraj dzielił się nimi z WHO.
Maseczki są już obowiązkowe m.in. w Czechach, gdzie za wyjście z domu bez maseczki można dostać nawet 10 000 koron (ok. 1660 złotych) mandatu. Warto mieć świadomość tego, że zalecenia WHO są wyłącznie wytycznymi, do których rządu krajów nie muszą się wcale zastosowywać.
Dystans 2 metrów to za mało?
Równolegle prowadzona jest dyskusja nad zwiększeniem dystansu pomiędzy osobami poruszającymi się w miejscach publicznych. Na tę chwilę w Polsce zaleca się utrzymywanie odległości na poziomie 2 metrów. Badacze z Massachusetts Institute od Technology (MIT) uważają, że jest ona niewystarczająca, jeśli po ulicy poruszają się ludzie pozbawieni maseczek, którzy kichają lub kaszlą. Sugerują zwiększenie takiego dystansu nawet do 8 metrów.
Źródło: The Guardian, Telegraph