{reklama-artykul}
Badacze z przeróżnych miejsc na świecie pracują nad szczepionkami przeciwko koronawirusowi SARS-CoV-2. Przynajmniej dwie z nich są już testowane z udziałem ludzi, a kolejne czekają na taką możliwość. Niemniej, zanim jakakolwiek z nich zostanie zatwierdzona do powszechnego użytku, minie najpewniej kilkanaście miesięcy. Po tym trzeba będzie jeszcze poczekać, aż szczepionka stanie się ogólnodostępna. Z tych powodów naukowcy szukają też innych sposobów na zwiększenie odporności ludzkiego organizmu na atak koronawirusa.
Okazuje się, że jednym z takich sposobów może mieć licząca sobie aż 100 lat szczepionka przeciw chorobie, która nie jest tak często spotykana jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu, ale mimo to nadal stanowi duży problem zdrowotny na świecie i w Polsce. Ta choroba to gruźlica.
Szczepionka na gruźlicę może pomóc w walce z koronawirusem
W 1921 roku Albert Calmette oraz Camille Guerin opracowali przeciw gruźlicy szczepionkę, która dzisiaj znana jest pod nazwą BGC (Bacillus Calmette-Guérin). Co jednak ciekawe, gruźlica nie jest jedyną chorobą, w walce z którą tę szczepionkę się wykorzystuje. Używa się jej też bowiem w immunoterapii nowotworów – przede wszystkim powierzchownych postaci raka pęcherza moczowego, ale też raka okrężnicy. Ogólnie rzecz biorąc, szczepionka BGC wydaje się trenować układ odpornościowy ludzkiego organizmu na tyle, że ten radzi sobie skuteczniej nie tylko z prątkami gruźlicy, ale również z innymi patogenami. Właśnie dlatego naukowcy rozważają, czy nie warto zastosować ją w potencjalnej terapii zapobiegającej zachowanie na COVID-19.
W poniedziałek w Australii wystartuje badanie kliniczne, które pomoże się o powyższym przekonać. WHO zorganizowało je we współpracy z australijskim rządem w Melbourne, w Murdoch Children’s Research Institute. Udział w nim weźmie 4000 australijskich pracowników służby zdrowia, którzy zostaną losowo przydzieleni do grupy badawczej i kontrolnej. Pierwsza otrzyma szczepionkę BGC, a druga szczepionka przeciw grypie. W tym przypadku nie można zastosować placebo, ponieważ zastrzyk z BGC pozostawia na skórze bliznę, przez co każdy z uczestników byłby świadomy, do której grupy przynależy.
Podobne badania są prowadzone też w Holandii i możliwe że wkrótce wystartują też w innych miejscach w Australii. Jeżeli zakończą się sukcesem, być może zyskamy nową broń w walce z koronawirusem. Nawet jeśli nie udałoby się zaoferować jej szerszej grupie ludzi, już zapewnienie jej wyłącznie pracownikom służby zdrowia miałoby bardzo duże znaczenie. W końcu, ci są najbardziej narażeni na zarażenie COVID-19.
„Musimy pomyśleć o każdej możliwej metodzie ochrony pracowników służby zdrowia.”, powiedział profesor Nigel Curtis, który przewodzi australijskim badaniom. „Zaistnieje przecież szczególna potrzeba skrócenia czasu nieobecności naszych pracowników służby zdrowia.”
Warto wspomnieć, że przynajmniej kilka prac naukowych, które w ostatnim czasie pojawiły się w sieci, wykazuje ciekawą korelację między państwami, które wymagają od obywateli skorzystania ze szczepionki BGC, a przyrostem zachorowań na COVID-19. W takich krajach zaobserwowano znacznie wolniejszy przyrost kolejnych zachorowań i zgonów spowodowanych COVID-19. To powiedziawszy, lekarze zaznaczają, że śmiertelność może zależeć też od innych czynników, na przykład takich jak jakość służby zdrowia, a więc do stwierdzenia o powyższej korelacji należy podchodzić z dużą dozą sceptycyzmu.
Źródło: Bloomberg