Chociaż Księżyc znajduje się jakieś 384 tysiące kilometrów z dala od Ziemi, dotychczas zdążyliśmy zbadać go dokładniej niż dna oceanów, które znajdują się na naszej planecie. Na szczęście, mimo technologicznych przeszkód mapa poznanych części oceanicznych den stale się powiększa. Inicjatywa poświęcona tworzeniu tej mapy właśnie odnotowała ważny kamień milowy.
Jedna piąta den oceanów poznana
Projekt Seabed 2030, bo tak brzmi nazwa inicjatywy, został zapoczątkowany w 2017 roku, gdy dna ziemskich oceanów były zbadane zgodnie z nowoczesnymi standardami w zaledwie 6%. Teraz, dzięki projektowi, znamy 19% podłoży tych ogromnych wodnych zbiorników.
Co ciekawe, tylko w 2019 roku zasięg mapy powiększono o 4 punkty procentowe. Znacznie przyczynił się do tego jeden z partnerów projektu – GEBCO – który dostarczył dane batymetryczne (dotyczące głębokości zbiorników wodnych) obejmujące aż 14,5 miliarda kilometrów kwadratowych powierzchni den oceanów. Da porównania, powierzchnia Australii wynosi 7,7 miliarda kilometrów kwadratowych.
W sumie, projekt Seabed 2030 jest wspierany przez ponad 100 międzynarodowych organizacji. Jak wskazuje jego nazwa, ma on na celu to, aby do 2030 roku utworzyć kompletną mapę den ziemskich oceanów. Kto wie, może dzięki tak dużemu wsparciu rzeczywiście się to uda.
Mapowanie den oceanów to nie lada wyzwanie
Ale w jaki sposób tak właściwie mapuje się dna oceanów? Cóż, jest to dużo trudniejsze niż mapowanie powierzchni Księżyca czy Marsa – dlatego, że na powierzchnię Księżyca i Marsa z łatwością dociera promieniowanie elektromagnetyczne (w formie światła widzialnego czy promieniowania radiowego). Odbijające się od nich fale promieniowania możemy z łatwością odbierać przez satelity, które poruszają się bardzo szybko, czy teleskopy zlokalizowane na Ziemi.
Oceany to ogromne i bardzo głębokie zbiorniki wodne. Dlatego ich badanie nie jest łatwe. | Źródło: Unsplash/Clayton Tonna
Jako że promieniowanie elektromagnetyczne przenika przez wodę w ograniczonym stopniu, a głębokość oceanów potrafi sięgać nawet 11 tys. kilometrów (średnio wynosi 4267 metrów), z reguły nie jesteśmy w stanie dostrzec ich dna z poziomu powierzchni tafli wody, korzystając z technologii odbierającej takie promieniowanie. Zamiast tego sięga się po inne metody, bazujące przede wszystkim na użyciu fal akustycznych (dźwięku), by słuchać echa odbijanego od oceanicznego dna. Jednak statki generujące i odbierające takie fale nie przemieszczają się zbyt szybko, a więc nie są w stanie objąć dużej powierzchni w krótkim przedziale czasowym. Dlatego dotychczas udało się zmapować tylko i aż jedną piątą den oceanów.
Projekt Seabed 2030 ma ogromne znaczenie. Gdy dokładnie poznamy dna oceanów, być może będziemy w stanie lepiej przewidywać tsunami, planować przebieg podwodnych kabli czy chronić podwodne organizmy przed wyginięciem.
Źródło: GEBCO, fot. tyt. GEBCO