Kontrowersyjne memo
Dowództwo Kosmiczne Stanów Zjednoczonych poinformowało o tym, że wspomniana asteroida była obiektem międzygwiezdnym, publikując poświęcone temu tematowi memorandum (memo). Memo to powstało w oparciu o pracę napisaną przez astrofizyków Avi’ego Loeba oraz Amira Siraja z Uniwersytetu Harvarda , umieszczoną na serwerze aRxiV (czyli niezrecenzowaną), a także analizę informacji o obiekcie przeprowadzoną przez Joela Mozera, dyrektora ds. nauki, technologii i badań w Siłach Kosmicznych USA. Praca Loeba i Siraja opisywała ciało o średnicy 46 centymetrów i masie 500 kilogramów, które zostało wykryte krótko po godzinie 19:00 czasu polskiego 8 stycznia 2014 roku. Zdaniem tych badaczy duża prędkość obiektu wskazywała na jego potencjalne pochodzenie z wnętrza obcego układu planetarnego w grubym dysku Drogi Mlecznej.
6/ “I had the pleasure of signing a memo with @ussfspoc’s Chief Scientist, Dr. Mozer, to confirm that a previously-detected interstellar object was indeed an interstellar object, a confirmation that assisted the broader astronomical community.” pic.twitter.com/PGlIOnCSrW
— U.S. Space Command (@US_SpaceCom) April 7, 2022
Wielu astrofizyków jest zdziwionych tym, w jaki sposób Dowództwo Kosmiczne USA postąpiło w sprawie omawianej asteroidy. To już postanowiło potwierdzić, że obiekt jest pochodzenia międzygwiezdnego, mimo że zdaje się, iż po prostu mamy na to za mało dowodów, a te które mamy wymagają weryfikacji.
„Ten list nie ma nic wspólnego z nauką i nie przykładam do niego wagi. Zrecenzowanie danych nie jest żadnym wysiłkiem.”, powiedział Jonathan McDowell, astrofizyk z Harvard-Smithsonian Center for Astrophysics. „Szczegółowe informacje o kalibracji i dokładności satelitów ostrzegających nie są dostępne (z ważnych powodów), a bez tego analiza zawsze będzie stała pod znakiem zapytania.”
Wątpliwe pochodzenie obiektu z 2014 roku
Rząd Stanów Zjednoczonych zbiera dane na temat mnóstwa meteoroidów, które wpadły w atmosferę Ziemi i zostały wykryte przez sensory opracowane z myślą o wykrywaniu pocisków rakietowych. NASA i Siły Powietrzne USA posiadają porozumienie, na podstawie którego Siły Powietrzne zgadzają się, by NASA otrzymywała te informacje i umieszczała je w bazie danych jej Centrum ds. Badań nad Obiektami Bliskimi Ziemi. Liczni badacze nie decydują się jednak na ich analizowanie, z prostego powodu. W przeszłości udowodniono bowiem, że dane z systemu wykrywającego pociski rakietowe są bardzo podatne na błędy w kwestii rejestrowania prędkości obiektów i kierunków, w jakich zmierzają. Tymczasem, to właśnie takie informacje są niezbędne, by stwierdzić, że meteoryt pochodzi spoza Układu Słonecznego. Podobno tylko jedna trzecia omawianych danych zgadza się z informacjami z informacjami z innego źródła, australijskiego – Desert Fireball Network.
Rzecz jasna, żaden badacz nie wątpi, że obiekt wykryty w 2014 roku mógł być obiektem międzygwiezdnym. Nie można tego jednak w stu procentach potwierdzić, zwłaszcza że w rzeczywistości nie zostały w tym temacie przeprowadzone rzetelne, niezależne badania. Niektórzy naukowcy dodatkowo wątpią we wnioski Siraja i Loeba dlatego, że swego czasu Avi Loeb powszechnie promował teorię, jakoby inny międzygwiezdny obiekt – ‘Oumuamua – mógłby być statkiem obcych, na co oczywiście nie było dowodów.
„Jeśli prędkość i kierunek meteoroidu zostały zmierzone prawidłowo, oznacza to, że pochodzi on spoza Układu Słonecznego.”, powiedział Alan Jackson, astrofizyk z Uniwersytetu Stanowego Arizony. „Jednakże wciąż nie wiemy, jak dokładne były pomiary, a więc twierdzenie, że istnieje prawdopodobieństwo na poziomie 99,999%, iż mowa o obiekcie międzygwiezdnym, to po prostu liczby wzięte znikąd.”
Kto wie, być może kiedyś faktycznie zostaną przeprowadzone rzetelne i niezależne badania nad pochodzeniem meteoroidu wykrytego w 2014 roku. Dopiero wtedy będzie można potwierdzić, czy ten rzeczywiście przybył do Układu Słonecznego z innego zakątka Drogi Mlecznej.
Źródło: Gizmodo, fot. tyt. Canva