Otóż projekt Lumos, to nie jest zwykły gadget. Kask wyposażony jest w sporą ilość diod LED, które migają podczas jazdy i rzeczywiście wydatnie zwiększają bezpieczeństwo, bo chyba trudno byłoby nie dostrzec na drodze faceta ze świecącą głową.
Urządzenie jest jednak trochę bardziej skomplikowane. Dzięki zastosowanemu przetwornikowi przyspieszenia, migające lampki przestają mrugać w chwili, gdy rowerzysta się zatrzymuje. Rozwiązanie to przypomina samochodowe światło stop.
Inny system odpowiada za kierunkowskazy. Steruje się nimi podobnie jak w motocyklu, za pomocą przełączników zainstalowanych na kierownicy. Chęć skrętu sygnalizowana jest strzałkami, które wskazują innym uczestnikom ruchu drogowego kierunek, który chce obrać rowerzysta.
Oczywiście całość jest wodoodporna. Pilot odpowiadający za kierunkowskazy zasilany jest baterią, która wystarczy na sześć miesięcy działania, zaś ledy w kasku można ładować za pomocą kabelka usb.
Projekt młodych ludzi z Bostonu trafił na Kickstartera z minimalną kwotą startu 125 tysięcy dolarów. Aktualnie ponad 1200 fanów pomysłu wpłaciło już niemal 150 tys. dolarów, a więc pomysł będzie realizowany.
Według danych Komendy Głównej Policji z Systemu Ewidencji Wypadków i Kolizji (SEWiK), liczba zdarzeń drogowych z udziałem rowerzystów rośnie stale od pięciu lat. W 2014 roku użytkownicy dwóch kółek uczestniczyli w 14195 wypadkach. Dla porównaniu w 2013 było ich 12772, a w 2012 roku niecałe 12 tysięcy (11981).
Okazuje się, że z roku na rok bycie rowerzystą jest co raz bardziej niebezpieczne, dlatego kask poprawiający widoczność osoby poruszającej się na dwóch kółkach to na pewno dobry pomysł.
Pytanie brzmi, czy wzrastająca liczba rowerzystów na drodze, a wiec również ewentualnie kasków Lumos, nie okazałby się świetlnym galimatiasem?
Źródło: TechCrunch