Bostońska firma MegaBots wyemitowała niedawno wyzwanie skierowane do japońskiej organizacji Suidobashi Heavy Industries, słynącej z wyspecjalizowanych maszyn i niezwykłych prototypów robotów. Amerykanie chcą wystawić do walki sześciotonowego Megabota Mark 2. Mierzący 4,5 metra potwór rzucił stalową rękawicę najbardziej zaawansowanej maszynie Japończyków, czyli niemal pięciotonowemu, 3,5 metrowemu kolosowi zwanemu Kuratas.
Obie maszyny są sterowane przez pilotów siedzących wewnątrz konstrukcji, jednak robot amerykański musi być obsługiwany przez dwie osoby, a pochodzący z Kraju Kwitnącej Wiśni Kuratas jest prowadzony przez jednego pilota. Poza masywnymi ramionami kolosy posiadają także różnorakie systemy bojowe, np. maszyna Suidobashi ma zainstalowane dwa, sześciolufowe działa typu Gatling (oczywiście nie strzelają one prawdziwymi pociskami). Na potrzeby pojedynku uzbrojenie zostanie zdemontowane. Ma to być walka w stylu, nomen omen, wolnym.
Amerykanie wydali na swój projekt ponad 175 tysięcy dolarów. Japońska konstrukcja kosztowała dotychczas grubo ponad milion dolarów. Różnią się także napędem, Mark 2 wyposażony jest w dwie, przypominające czołgowe, gąsienice, natomiast Kuratas porusza się za pomocą czterech kół i jest trzykrotnie szybszy od Marka 2.
Kogoro Kurata, szef korporacji Suidobashi odpowiedział na buńczuczne wyzwanie Amerykanów krótko: „Nie możemy pozwolić, aby inny kraj wygrał tę walkę. Olbrzymie roboty są częścią japońskiej kultury.” Nie wiadomo jeszcze, kiedy dojdzie do pojedynku. Amerykańska drużyna wyznaczyła luźny termin, mniej więcej około roku.
Walki wielkich robotów jeszcze cztery trzy lata temu były tematem filmu s-f, a już za kilka miesięcy mogą stać się rzeczywistością. Być może w przeciągu paru lat pojawi się cały przemysł rozrywkowy związany z wielkimi robotami. Stanisław Lem powiedziałby zapewne: już dawno to przewidziałem.
Źródło: TECHSPOT