Turok to klasyk klasyków. Gra z czasów, gdy nikt nie wybrzydzał i wszyscy naparzali we wszystko, a praktycznie każda gra wydawała się maksymalnie ekscytująca. Tym bardziej indiański wojownik Tal Set masowo mordujący dinozaury.
Oczywiście Turok, czyli łowca dinozaurów, nie robi tego z powodu perwersyjnych skłonności do oglądania parujących wnętrzności, ale musi biedaczysko uratować świat. Jakżeby inaczej.
Na dodatek facet przechodzi od zbrodni do zbrodni przez osiem różnych światów, poczynając od dzikiej i wilgotnej dżungli, starożytnego miasta, mrocznych katakumb, jeszcze mroczniejszej jaskini i chyba dla równowagi, indiańskiej, uroczej wioseczki zawieszonej na drzewach. Takiej w stylu Avatara.
Wszystko po to, żeby wykończyć na amen niejakiego Campaignera, czyli głównego złego, a po drodze równie podłe dinozaury, wielkie owady, ludzi, obcych, cyborgi i mechy. Tak, Predatorowi się upiekło. Szczęściarz.
W Turoka grało się niegdyś dniami i nocami ale niekoniecznie dlatego, że była to jakaś specjalna gra. Po prostu w połowie lat 90. ekscytacji było znacznie więcej, a gorących tytułów o wiele mniej. Gra była przewidziana dla myśliwych od lat 15, wiec teoretycznie tylko dla poważnych chłopaków. Oczywiście młócili wszyscy jak leci.
To właśnie ta przygoda okraszona nowym, oryginalnym tytułem – Turok Remaster – pojawi się w najbliższy czwartek, 17 grudnia, w dystrybucji cyfrowej na GOG, Steamie i Humble Bundle.
Wersja sprzed 18 lat została oczywiście unowocześniona pod względem graficznych. Uwspółcześnienie oznacza m.in. nowe wyzwania i dopracowane sterowanie. Ekipa z Night Dive Studio obiecuje fanom serii powrót wielkiej przygody i wielkiego polowania.
To nie koniec dobrych wieści dla fanów oldschoolowych FPSów. Turok 2: Seeds of Evil z 1998 roku również ma się pojawić za jakiś czas…
Źródło: eurogamer