Przeciętna jakość oryginalnych produkcji
Netflix wypuszcza co roku mnóstwo oryginalnych produkcji. Są to zarówno filmy, jak i seriale – fabularne i dokumentalne. Niestety, o ile raz na jakiś czas trafi się wśród nich perełka, wiele tych treści po prostu niesamowicie rozczarowuje. Tak jak wielu innym użytkownikom spodobały mi się Stranger Things, The Umbrella Academy, Gambit Królowej czy Cień i Kość. Naprawdę nie chcę nazywać jednak tych wszystkich produkcji, obejrzenie których nie było przyjemnością. Na szczęście o niektórych nieudanych serialach Netflixa w sieci było na tyle głośno, że zostałam zawczasu przed nimi ostrzeżona. Było tak na przykład w przypadku niedawnego Resident Evil: Remedium.
Niepewna przyszłość nowych treści
Nic nie daje takiego poczucia straty czasu jak obejrzenie na Netflixie sezonu nowego serialu, by wkrótce dowiedzieć się, że dalsze prace nad tym serialem zostały anulowane a jego drugi sezon nie powstanie. Na domiar złego serial nie musi być zły czy mało popularny, by Netflix postanowił wyrzucić go do kosza. Tego poczucia straty czasu Netflix dostarczył mi niejednokrotnie i obawiam się, że mógłby dostarczyć mi go ponownie w przyszłości. Ech, nigdy nie przeboleję tego, że Netflix nie kontynuował takich perełek jak Santa Clarita Diet, The End of The F***ing World czy Cursed. No, akurat Cursed może nie był perełką, ale mnie się podobało i po prostu wkurza mnie myśl o tym, że Netflix anulował ten serial bez jakiegokolwiek wyjaśnienia.
Brak możliwości oznaczenia tego, co już widziałam
W przeszłości, zanim korzystałam z własnego konta Netflix, współdzieliłam z inną osobą jej konto, tak jak od lat robi to całe mnóstwo innych użytkowników. W związku z tym wiele treści dostępnych na tej platformie pochłonęłam nie na swoim koncie. Gdy już jednak przesiadłam się na własne konto, zostałam zalana na stronie Netflixa filmami i serialami, które już widziałam, a których nie mogę w żaden sposób ukryć. Tak jest, Netflix nie umożliwia zaznaczenia już obejrzanych treści. Jasne, nie kojarzę, by pozwalał na to jakikolwiek inny serwis VOD, ale nie jest to żadnym usprawiedliwieniem. Uwierzcie mi, jeżeli zechcę obejrzeć cokolwiek ponownie, znajdę to z pomocą wyszukiwarki.
Konkurencja oferuje więcej za mniej
Za HBO Max płacę 29,99 złotych miesięcznie, za Amazon Prime Video 10,99 złotych miesięcznie, za Disney+ zapłaciłam 229,99 na cały rok, co przekłada się na jakieś 19 złotych miesięcznie. W zamian za to mam dostęp do treści w 4K i z HDR. Tymczasem, za Netflixa, by móc oglądać treści w takiej samej rozdzielczości i jakości, muszę płacić… 60 złotych miesięcznie. Cena ta wydaje się obecnie wręcz absurdalna, zwłaszcza że każdy z pozostałych wymienionych serwisów oferuje coś, czego Netflix nie ma. Na HBO Max mogę oglądać na przykład nowe filmy Warner Bros., które nie tak dawno wchodziły do kin. Niestety nic nie wskazuje na to, by Netflix miał w przyszłości obniżyć ceny, by odpowiedzieć na oferty konkurencji, a szkoda.
Porównanie ofert HBO Max, Netflixa, Amazon Prime Video i Disney + | Źródło: mat. własne
Antykonsumenckie podejście oderwane od rzeczywistości
Wszystkie wymienione przeze mnie wcześniej wady Netflixa są niedogodnościami, które jeszcze do niedawna byłam w stanie znieść. Wcześniej tolerowałam je, bo miałam nadzieję na to, że przynajmniej z niektórymi z nich włodarze platformy się rozprawią. Ostatnio coraz mocniej dociera jednak do mnie to, że raczej nie ma na to szans. W sieci pojawiają się bowiem kolejne nowe informacje o planach Netflixa na przyszłość, które z punktu widzenia większości użytkowników nie brzmią dobrze.
Jako że Netflix traci subskrybentów, traci też pieniądze. Ale co ten chce zrobić, by odzyskać subskrybentów i zacząć więcej zarabiać? Uniemożliwić bezpłatne współdzielenie kont z osobami niezamieszkującymi tego samego gospodarstwa domowego (nota bene do którego jeszcze nie tak dawno Netflix wręcz zachęcał) i wprowadzić plany subskrypcji z reklamami. Umówmy się jednak – większość użytkowników jeśli straci możliwość współdzielenia konta za darmo, całkowicie zrezygnuje z Netflixa zamiast opłacać subskrypcję samodzielnie. Poza tym, raczej niewielu użytkowników zdecyduje się wrócić do Netflixa, jeśli będzie mogło skorzystać z tańszego planu, który będzie tańszy dlatego, że będzie wiązał się z koniecznością oglądania reklam.
Ze strony Netflixa nie padła póki co żadna, ŻADNA deklaracja poprawienia funkcjonalności platformy, przykładania w przyszłości większej wagi do jakości oferowanych treści czy rozważniejszego planowania przyszłości nowych seriali. Kto wie zatem, czy na jakiekolwiek zmiany w tych kwestiach możemy liczyć.
Pa pa Netflix!
Może kiedyś na miesiąc czy dwa znowu zasubskrybuję Netflixa – gdy pojawi się kolejny sezon Stranger Things czy innego serialu, który lubię. Na ten moment się z nim jednak żegnam. Tobie polecam zrobić to samo.
Źródło: oprac. Własne, fot. tyt. Canva