Tindera chyba nie trzeba nikomu przedstawiać – ta aplikacja bije rekordy popularności i pozwala na poznanie osób w dość oryginalny sposób za pośrednictwem jak najbardziej wirtualnych mechanizmów. Firma Match Group, która jest operatorem tego światowego fenomenu, na co dzień musi borykać się z konkurencją, ale walczy z nią w skuteczny sposób.
Firma objęła bowiem kontrolę nad aplikacją Hinge, która wedle założeń twórców miała być bardziej otwartą wersją Tindera. Zamiast znanego z tej apki mechanizmu przesuwania zdjęć potencjalnych kandydatów w lewo lub w prawo, pozwala ona bowiem na zbudowanie pełnego profilu osoby, jak również połączenie danego konta z serwisem Instagram czy też opublikowanie sporej ilości zdjęć przedstawiających daną osobę.
Można więc rzec, że mamy do czynienia z pełnoprawną aplikacją randkową, która jest popularna zwłaszcza wśród „wykształconych kobiet z grupy milenialsów, które nie chcą decydować się na pójście w nieznane”. Cóż, mam wątpliwości, ale faktycznie – Hinge jest zdecydowanie bardziej transparentne niż Tinder.
Tym samym Match Group to prawdziwy hegemon jeśli chodzi o aplikacje randkowe – w swoim portfolio posiada bowiem aż 45 pozycji tego typu, a tak naprawdę jedyną dużą mobilną platformą randkową, która nie znajduje się w strukturach spółki, jest Bubble.
Co ciekawe, apka została stworzona przez byłą współtwórczynię sukcesu… Tindera, Whitney Wolfe Herd. Co więcej, Match Group pozwała ją o nadmierne inspirowanie się rozwiązaniami znajdującymi się w najpopularniejszej aplikacji randkowej na świecie, ale proces zakończył się niepowodzeniem. A warto pamiętać, że swoją usługę randkową szykuje także Facebook, więc możliwości randkowania w sieci stają się coraz większe!
źródło: The Verge