Okazuje się, że polscy konsumenci mogą wkrótce spojrzeć przychylniejszym okiem na Mapy Google. Wszystko dzięki implementacji ograniczeń prędkości – informacje o nich zaczęły pojawiać się już u pierwszych osób. Do tej pory funkcja ta była dostępna na terenie wielu krajów, lecz nasz skutecznie omijała. Plotki o jej wdrożeniu słyszeliśmy od lat, lecz dopiero teraz coś faktycznie zaczęło dziać się w tej kwestii.
Mapy Google wyświetlą ograniczenia prędkości także w Polsce
Kilka dni temu informowaliśmy Was o październikowej aktualizacji tytułowej aplikacji. Wprowadzone nowości zrobiły wrażenie na użytkownikach, ale Google niestety nie podało konkretnych terminów. Dlatego też jedynym rozwiązaniem okazało się cierpliwe oczekiwanie na ujrzenie opcji na własnym smartfonie. Jednym z zapowiedzianych udogodnień było wyświetlanie danych o ograniczeniach prędkości na pokaźniejszej liczbie rynków.
Nie wiedzieliśmy jednak czy koncern w ogóle myśli o naszym kraju. Jak się okazuje – na szczęście jeszcze o nas nie zapomniał. Niektórzy użytkownicy zaczęli donosić na Twitterze (X), że podczas podróży po Polsce zobaczyli nowy element interfejsu ukazujący obowiązujący w danym miejscu limit prędkości. Takie widoki można było do tej pory ujrzeć wyłącznie podczas wycieczki do innego państwa. Oczywiście można było użyć innej aplikacji (np. Yanosik albo Apple Maps), ale nie da się ukryć, że to właśnie Mapy Google królują wśród przeciętnych konsumentów.
Jak możecie zobaczyć powyżej, usługa właśnie zyskała wyczekiwaną nowość, choć na razie dostępu do niej nie mają wszyscy mieszkańcy kraju. Nie zaobserwowałem funkcji u siebie, lecz mam nadzieję, że zmieni się to w przeciągu kilku najbliższych tygodni. Tego typu udogodnienie może pomóc we wielu sytuacjach. Przede wszystkim pozwala upewnić się, że nie przekraczamy prędkości. Wtedy bowiem łatwo o mandat, a chyba nikt z nas nie lubi ich otrzymywać.
Lepiej późno niż wcale
Jeśli jednak korzystacie z nawigacji od giganta z Moutain View, to koniecznie zwracajcie uwagę na obecność specjalnej ikony. Sprawdźcie też dostępność aktualizacji, bo Google ma różne podejście do wdrażania nowości. Tak czy inaczej Polska nareszcie została przez koncern zauważona, lecz takie długie zwlekanie z wprowadzeniem takiej funkcji może niektórych konsumentów zdziwić.
Dlatego też niektórzy użytkownicy zdecydowali się przenieść do konkurencji, bo nie chciało im się czekać kilka lat na łaskę korporacji. Doskonale to rozumiem – teraz jednak pojawił się argument, by raz jeszcze dać szansę aplikacji Mapy Google.
Źródło: Twitter (X) (@Snik3rs) / Zdjęcie otwierające: GDDKiA (Krzysztof Nalewajko), Google