Ministerstwo Cyfryzacji wydało ostrzeżenie odnośnie do dwóch aplikacji internetowych, które pozwalają na przekształcenie własnego selfie tak, by zaczęło przypominać lalkę Barbie – usługi mają być częścią „operacji masowego zbierania danych internautów” i pobierać informacje dotyczące historii płatności, lokalizacji GPS czy dokładnych danych o zaangażowaniu użytkownika w mediach społecznościowych. Brzmi naprawdę poważnie, ale eksperci zdążyli już przeanalizować jedną ze stron i wyszło na to, iż polski rząd nieco wyolbrzymił sprawę. Zresztą – zobaczcie sami.
Ministerstwo Cyfryzacji informuje o dwóch niebezpiecznych usługach
Jestem świeżo po seansie filmu Barbie (swoją drogą polecam, świetna produkcja) i wejście na portale społecznościowe to tak naprawdę przedłużenie tego widowiska, bo wciąż pojawia się mnóstwo postów na jego temat. Popularność marki postanowili rzecz jasna wykorzystać również oszuści chcący wyłudzić dane niczego nieświadomych klientów. Warto więc podchodzić do różnych „różowych” projektów podchodzić z dystansem, zwłaszcza jeśli nie są oficjalne.
Jedno z takich przedsięwzięć nazywa się bairbie.me – wykorzystuje ono sztuczną inteligencję, by przekształcić prawdziwe zdjęcie w takie rodem wyjęte ze świata Barbie. Ministerstwo Cyfryzacji dało znać, iż aplikacja nie spełnia wymagań Ogólnego rozporządzenia Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) o ochronie danych osobowych (RODO). Niestety nie wiadomo jakie informacje użytkowników są przejmowane i do czego są następnie wykorzystywane. Tutaj faktycznie lepiej dać sobie spokój i nie przesyłać żadnych grafik.
Rząd wspomina także o witrynie barbieselfie.ai, która jest oficjalnym projektem wytwórni Warner Bros. Discovery – tutaj zaakceptowanie polityki prywatności ma automatycznie dawać dostęp do kamery smartfona, historii płatności, historii lokalizacji GPS, danych rejestracyjnych, dokładnych danych technicznych smartfona, danych o zaangażowaniu użytkownika w mediach społecznościowych, informacji o interakcjach z innymi usługami oraz danych z ankiet i konkursów. Sami przyznacie, że brzmi to tak, jakby podpisywało się cyrograf.
Niebezpiecznik postanowił więc przyjrzeć się usłudze i okazuje się, że diabeł jednak nie jest taki straszny, jak go malują. Aplikacja pozwala bowiem na korzystanie z niej bez udzielania jakichkolwiek uprawnień oraz rejestracji, natomiast wspomniana „historia płatności i dokładne dane techniczne” to tak naprawdę standardowe zapisy aktywności, które są zawsze widoczne i zbierane przez większość witryn od „zarania dziejów”. Ponadto zapisy te zostały wzięte z globalnej polityki Warner Bros. Discovery, a nie tylko powyższej usługi.
z pierwszej z apek można spokojnie skorzystać bez udzielania uprawnień i rejestracji
(jeśli zależy Ci na większej prywatności, to apkę testuj tylko na swoich już publicznych fotkach)
A ta wspomniana historia płatności i „dokładne dane techniczne”, które cytuje MC, to…
2/x
— Niebezpiecznik (@niebezpiecznik) July 31, 2023
Faktycznie troche na wyrost wyszło, ale przynajmniej tematem cyber zainteresowało się trochę osób spoza bańki. A szerowanie fotek najlepiej do żony i kumpli ograniczyć
— Janusz Cieszyński (@jciesz) July 31, 2023
Nawet sam Minister Cyfryzacji przyznał rację i stwierdził, że „faktycznie trochę na wyrost wyszło, ale przynajmniej tematem cyber zainteresowało się trochę osób spoza bańki”. Cóż, moim zdaniem straszenie obywateli na Facebooku (ekhm…) zamiast przekazania rzetelnej wiedzy jest niekoniecznie dobrym sposobem na uświadamianie społeczeństwa odnośnie do tego typu rzeczy.
Źródło: Facebook (@MinisterstwoCyfryzacji), Twitter (@niebezpiecznik, @jciesz) / Zdjęcie otwierające: pixabay.com