Oczywiście, czym większe jest dziecię Google, tym mniejsi jego słabnący konkurenci. IE spadł z 18,5 % do poziomu 17,19 %, Firefox zszedł z 16,11 % do 15,68 %, Safari zdołowało z 10,54 % na 9,75 %, a Opera nieznacznie się odbiła z 1,65 % na 1,83 %.
Wspomniany upadek Internet Explorera, który Microsoft próbuje bezskutecznie powstrzymać, np. ustawiając biedaka jako główną przeglądarkę w Windows 10, jest oczywiście bardzo widowiskowy, ale w tym samym czasie przegrywają też pozostali gracze na rynku. Jak wyglądała sytuacja cztery lata temu?
Firefox miał wówczas niemal 23 proc. udziałów w rynku, Chrome zaledwie 11 %, a Opera „aż” 2,25 %. Swoją drogą, ciekawe kiedy dzieło norweskiej firmy informatycznej OSA ostatecznie dokona żywota? Bo przecież mikroskopijne wachnięcia popularności nie zmieniają stałej tendencji spadkowej Opery.
W powyższym wyliczeniu zabrakło jeszcze Safari. Przeglądarka stworzona początkowo dla Apple dla OS X, a obecnie dostępna również dla „okienek” oraz smarfonów Apple, bardzo powoli acz pracowicie pnie się w górę. Jeszcze w 2011 roku z Safari korzystało nieco ponad 6 procent użytkowników. Dziś jest ich 4 % więcej. To ślimacze tempo może ostatecznie zupełnie ustać. Specjaliści i komentatorzy nie są zgodni co do rokowań Safari na przyszłość.
Niemal pewne jest natomiast, że właściciele Google niedługo będą świętować zajęcie 60 % globalnego rynku przeglądarek. Ciekawe, czy stanie się to jeszcze w tym roku. Kto chce się założyć?
Źródło: StatCounter