jna cenowa z tańszymi rywalami – Xboksem 360 Microsoftu i konsolą Wii firmy Nintendo – wymusiła na spółce drastyczne kroki.
Jeszcze przed debiutem PS3 Sony jako jeden z silnych punktów konsoli zapowiadało tzw. wsteczną kompatybilność z grami na starsze konsole. Innymi słowy: chodziło o to, by gracze, którzy zgromadzili w domu kilkadziesiąt gier na PlayStation 2, mogli w nie grać także na nowej konsoli. W PS3, które trafiły do sklepów w Japonii i USA, właśnie po to na płycie głównej konsoli dodawano specjalne moduły. Choć i to nie rozwiązało wszystkich problemów – klienci skarżyli się np., że niektóre gry nie chciały się uruchomić, w innych nie słychać muzyki.
Okazało się jednak, że pakowanie do konsoli dodatkowego chipu do obsługi gier z PS2 jest zbyt kosztowne. Sony postanowiło oszczędzić. Nie będzie montować modułu w konsolach, które trafią do Europy, Afryki, Azji i Australii. Zamiast tego Sony chce rozwiązać problem ze starymi grami tzw. emulatorem, czyli specjalnym oprogramowaniem, które umożliwia uruchamianie programów nie tylko na sprzęcie, do którego zostało przystosowane (podobnego triku używa Microsoft w Xboksie 360 – choć i tak nie wszystkie gry wydane na poprzedniego Xboksa dadzą się uruchomić na nowym).
Sony przekonuje, że zdecydowało się na ten ruch, bo możliwości, jakie graczom oferuje PS3, są nieporównywalne z poprzednimi konsolami, i to nowe gry są priorytetem. Jednak lektura forów internetowych nie pozostawia złudzeń – fani Sony są zawiedzeni, że koncern oszczędza poniekąd ich kosztem.
Sony nie podaje na razie, które gry dzięki emulatorowi będą działać na PS3, a które nie. Taka lista ma się znaleźć na stronie internetowej (http://faq.eu.playstation.com/bc/), ale dopiero 23 marca, w dniu premiery PS3 w Europie. Ale już wiadomo, że nie będzie można uruchomić wszystkich gier – Sony mówi o ponad tysiącu tytułów z PS2, w które będzie można grać na nowej konsoli. To niewiele – dotąd na PlayStation 2 wydano ponad 5 tys. gier. Sony obiecuje jednak, że starych gier, w które będzie można grać na PS3, będzie stopniowo przybywać.
Źródło: Gazeta.pl