Microsoft otworzył właśnie testy nowej przeglądarki Edge bazującej na Chromium. Do tej pory wszelkie domysły na temat tej rewolucyjnej pod wieloma względami przeglądarki, musieliśmy opierać tylko na przeciekach.
Jeden z nich był jednak wyjątkowo duży, bo… była to sama przeglądarka, która wyciekła z wewnętrznych testów. Każdy mógł sprawdzić, jak sprawuje się nowy Edge. Nadal była to jednak nieoficjalna wersja. Dziś cała zasłona tajemnicy została odkryta – nowego Edge może oficjalnie testować każdy!
Aby to zrobić, wystarczy przejść na stronę Microsoft Edge Insider i pobrać interesującą nas wersję. Na razie do wyboru są dwie – wersja testowa Dev (aktualizowana do tydzień) oraz Canary (aktualizowana codziennie). Wersja Dev zbiera poprawki z całego tygodnia, więc jest bardziej stabilna.
Po pobraniu i uruchomieniu instalatora, przeglądarka automatycznie się włączy. Na pierwszy rzut oka wygląda to dokładnie tak, jak w wersji która wyciekła z wewnętrznych testów. Przeglądarka wita nas pytaniem, czy chcemy zsynchronizować dane z innej przeglądarki, czy też rozpocząć od zera.
Wszystko działa wyjątkowo płynnie i szybko. Pierwsze wrażenia? To przecież Google Chrome! Ale gdy się przyjrzymy detalom, to zaczynamy zauważać wyraźnego ducha klasycznego Edge.
Widać to choćby patrząc na ikony, które zostały żywcem wyjęte z klasycznego Edge. Domyślna wyszukiwarka to rzecz jasna Bing, ale można to oczywiście bez problemu zmienić. Ekran nowej karty może mieć jedną z trzech form – Tryb skupienia, Tryb inspirujący oraz Tryb informacyjny.
Gdzie w takim razie widać różnice? Po pierwsze w wyglądzie Ustawień, które teraz otwierają się w nowej karcie, a nie tak jak dotychczas, w formie wysuwanego z prawej krawędzi okna panelu. Nowy Edge obsługuje również typowe dla przeglądarek bazujących na Chromium flagi, dzięki którym możemy włączyć różne eksperymentalne funkcje.
No i są rozszerzenia! Ziściły się sny użytkowników Edge i od teraz możemy swobodnie instalować dowolne rozszerzenie dostępne w sklepie Chrome Web Store. Jedyne, co musimy zrobić, to włączyć tę opcję w ustawieniach rozszerzeń.
Jak ten nowy i oficjalny tym razem Edge się prezentuje w praktyce? Moje pierwsze wrażenia wskazują wprost – jest naprawdę, ale to naprawdę dobrze! Jeśli sprawa się z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu nie pogorszy (W co szczerze wątpię. Myślę, że będzie wręcz przeciwnie), to moim zdaniem Google Chrome naprawdę ma się czego obawiać. W dniu dzisiejszym zmieniam dotychczasowego, mojego osobistego króla przeglądarek, czyli Chrome, na testową wersję Edge Dev.
Jestem przekonany, że będzie to bezbolesna przesiadka, bo już po pierwszych godzinach z Edge Chromium, nie odczuwam praktycznie żadnej różnicy. To nadal Chrome, a mimo to charakterystyczny klimat Edge’a wyraźnie tutaj czuć. Z perspektywy wielu lat tak zaciekłej wojny przeglądarek, jest to naprawdę osobliwe uczucie.
Na bardziej rozbudowaną recenzję pokuszę się po bardziej gruntownych testach, gdy nowy Edge spędzi ze mną nieco więcej czasu. Swoimi spostrzeżeniami oczywiście podzielę się z Wami w osobnym artykule.