Amerykański rząd obawia się, że system Windows 7 może stanowić niemały problem dla bezpieczeństwa wyborów prezydenckich w 2020 roku. Już w zeszłym roku postulowano konieczność zakupu nowoczesnych komputerów, które w przyszłym roku obsługiwały będą wybory. AP donosi, że do tej pory zaledwie 60% pecetów zostało zmodernizowanych. Niestety, z niewyjaśnionych przyczyn na większości z nich wciąż nie zaktualizowano oprogramowania.
Raport przygotowany przez agencję Associated Press wskazuje, że spośród 10 000 komputerów obsługujących wybory w stanie Pensylwania, większość wykorzystuje system operacyjny Windows 7… lub starszy. Wskazuje się, że także kilka innych stanów znajduje się w podobnej sytuacji. Odpowiednie maszyny są niezwykle ważne z punktu widzenia bezpieczeństwa wyborów, bowiem to właśnie na nich odbywa się między innymi liczenie głosów.
System Windows 7 utraci oficjalne wsparcie firmy Microsoft już 14 stycznia 2020 roku. Oznacza to, że Microsoft nie będzie wydawał już na ten OS nowych, darmowych aktualizacji bezpieczeństwa. Ewentualne luki w oprogramowaniu z pewnością zechcą wykorzystać hakerzy działający na szkodę „Wuja Sama”. W oświadczeniu dla AP przedstawiciele firmy z Redmond przypomnieli, że firma zapewnia przedłużone wsparcie systemu – odpłatnie, do 2023 roku. To jednak nie satysfakcjonuje w pełni osób postulujących konieczność modernizacji sprzętu.
Wielkie zaniepokojenie budzi to, czy na komputerach uda się zainstalować na czas odpowiednio zabezpieczone oprogramowanie wyborcze, jeśli na komputerach nowszy Windows 10 pojawi się na ostatnią chwilę.
Amerykanie wcześniej ustalili, że Rosja wpłynęła w pewnym stopniu na wynik wyborów prezydenckich w 2016 roku. Już teraz rząd amerykański informuje o tym, że Chiny i Rosja będą próbowały wpłynąć także na wybory, które odbędą się już za rok.
Źródło: AP