YouTube rozpoczął testy nowej funkcji, która niedługo powinna trafić do wszystkich użytkowników. Mowa o specjalnym przycisku pozwalającym na odtworzenie losowego filmu w momencie, gdy nie ma się pomysłu na nic konkretnego. Na razie dostęp do rozwiązania ma zaledwie garstka osób korzystających z aplikacji mobilnej. Czego dokładnie możemy spodziewać się po nadchodzącej opcji?
YouTube wprowadza wszystko oprócz tego, czego chcą użytkownicy
Wiele osób twierdzi, że YouTube od pewnego czasu cierpi na chorobę, której przyczyna nie jest do końca znana. Mowa tu przede wszystkim o rozpoczęciu walki z blokerami reklam na terenie wszystkich rynków. Internauci zmuszeni są więc do oglądania coraz pokaźniejszej liczby absurdalnie długich spotów lub opłacenia abonamentu. Premium natomiast kilka dni temu podrażało, co w kontekście wspomnianych kontrowersji brzmi więc groteskowo. Jeśli natomiast zajrzycie na forum Reddit, to ujrzycie setki wpisów dotyczących dziwnego zachowania systemu rekomendacji. Ten ma coraz gorzej podsuwać warte obejrzenia filmy, na co zresztą sam zwróciłem uwagę. Coś niedobrego dzieje się z popularną platformą i Google zdaje nic sobie z tego nie robić.
Zamiast tego programiści rozpoczęli testowanie zupełnie nowej funkcji rodem z Netflixa. Mowa tu o specjalnym przycisku „odtwórz coś” pozwalającym na poddanie się algorytmom platformy. Internauci będą mogli skorzystać z opcji wtedy, gdy faktycznie skończą się im pomysły na seans. Obecnie testy funkcjonalności prowadzone są wyłącznie w aplikacji mobilnej i nie zostały jeszcze oficjalne ogłoszone. Możliwe więc, że rozwiązanie znajduje się na dosyć wczesnym etapie rozwoju.
Nowy przycisk kieruje użytkowników do zupełnie losowego filmu. Dedykowany monit pojawia się natomiast między treściami podczas przewijania strony głównej. Co ciekawe, niektóre osoby kierowane są do sekcji Shorts, natomiast jeszcze inne do dłuższych klipów. Trudno więc dokładnie stwierdzić na jakich zasadach działa opcja. Nie wiadomo też jakie aspekty YouTube bierze pod uwagę przy wyborze konkretnej zawartości.
Google wie co robi?
Czy kieruje się historią oglądania? Na razie nie jest to jasne i Google nie opublikowało jeszcze żadnego oświadczenia w tej sprawie. Wygląda jednak na to, iż koncern wpadł na realizację tego pomysłu już pewien czas temu. Obecność przycisku została bowiem dostrzeżona już kilka miesięcy temu, lecz od tamtej pory nic w tej sprawie się nie ruszyło. Kto wie, może firma nieustannie pracowała nad dopracowaniem algorytmu?
Należy więc uzbroić się w odpowiednią dawkę cierpliwości i mieć nadzieję, że już niedługo usłyszymy coś więcej odnośnie do opisanej nowości. Czy jednak jest ona potrzebna? Osobiście uważam, iż YouTube powinien zająć się kwestiami niecierpiącymi zwłoki pokroju krytycznych błędów występujących na platformie. Moje zdanie zdaje się podzielać znacznie więcej osób.
Czas pokaże.
Źródło: The Verge / Zdjęcie otwierające: unsplash.com (@vmxhu)