Wspomniany pomysł jest tym bardziej interesujący, że został już w niewielkiej skali wdrożony i przetestowany, a efekty są obiecujące. Autorami rozwiązania są angielscy naukowcy z Bristol Robotics Laboratory, którym udało się stworzyć ogniwa z mikrobami, żywiącymi się materią organiczną. Skutkiem ubocznym procesu ich rozmnażania jest energia oraz neutralne ekologicznie ścieki.
Wydajność ogniw udało się sprawdzić w praktyce na festiwalu muzycznym Glastonbury, dwa lata temu. Postawiono tam wówczas toalety z dedykowaną instalacją, której w pięć dni udało się wytworzyć 300 watogodzin energii elektrycznej. Nie jest to może wynik spektakularny, porównując go na przykład do nowoczesnych paneli słonecznych, ale, jak tłumaczą twórcy, mógłby spokojnie wystarczyć do zasilania żarówek, czy ładowania smartfonów. Poza tym, trzeba mieć na uwadze, że jest to rozwiązanie zupełnie nowe, mające przed sobą jeszcze wiele etapów optymalizacji.
Jak zapewnia czuwający nad projektem dr Ioannis Ieropoulos, technologia ma duży potencjał i docelowo będzie mogła być wykorzystywana nawet do zasilania całych gospodarstw domowych.
To niezupełnie nowość
Moczem, jako źródłem energii, naukowcy interesują się już od kilku lat. W przeszłości pojawiały się już pomysły na specjalne pisuary, wytwarzające prąd, a bardzo niedawno swoją wizję wykorzystywania ścieków z toalet zaprezentowali też badacze z Australii. W ich wypadku chodziło jednak o wykorzystywanie reakcji chemicznych do pozyskiwania energii z samego mocznika.
Jak widać, płynne odchody mają duży potencjał, a, co istotne, to nie jedyny produkt wytwarzany przez nasze ciało, który można wykorzystać do produkowania prądu. Od jakiegoś czasu wspomina się także o pocie, który dzięki zawartości reaktywnego mleczanu, może w niewielkiej skali produkować energię. Wstępnie zakłada się, że pot mógłby wystarczyć do zasilania smartwatchy i innych urządzeń, które mają bezpośredni kontakt ze skórą.
Źródło: Daily Star / fot. tyt. Unsplash / Claudio Schwarz