Popcorn z wydechu w formie pliku dźwiękowego
Z nieskrywanym zdziwieniem obserwuję trend na dorzucanie do usportowionych wersji samochodów elektrycznych głośników, mających na celu imitowanie brzmienia wydechu z aut spalinowych – ku uciesze kierowców i rozczarowaniu przechodniów. Przypadki tego rodzaju rozwiązań nie są incydentalne.
Nie przegap: Samochody elektryczne z zakazem wjazdu do kolejnej galerii handlowej w Polsce
Najnowszy elektryczny Hyundai Ioniq 5 N ma dawać więcej frajdy z jazdy właśnie za sprawą głośników umieszczonych w wydechu. Wcale się temu nie dziwię, bowiem emocje towarzyszące jeździe samochodem elektrycznym w mojej ocenie można porównać do jazdy metrem. Auta elektryczne genialnie przyspieszają, ale cóż z tego, skoro towarzyszą temu doznania akustyczne na miarę jazdy metrem lub tramwajem? Hyundai nie jest odosobniony w swojej postawie.
Jako posiadacz Abartha 500 śledzę grupy związane z tymi autami i z lekkim rozbawieniem patrzę na lincz, jaki spotyka włoskiego producenta w związku z zakończeniem produkcji tego modelu. Nowy elektryczny Abarth w bazowej wersji głośników nie posiada. Wyposażono w nie za to wariant nieco droższy. Głośniki nie są montowane w kabinie, aby potęgować doznania jedynie kierowcy. Montowane są na zewnątrz, aby dźwięk słyszeli także piesi. Nonsens?
Elektryk, który udaje auto spalinowe
Jakiś czas temu przeglądając ofertę jednego z popularnych producentów układów wydechowych natknąłem się na prawdziwe kuriozum. W portfolio firma miała wydech z wielkim głośnikiem, o brzmieniu którego decydował użytkownik. Parę tapnięć w smartfonie pozwala zmienić brzmienie z doładowanego silnika R4 na brzmienie silnika V8, V10, V12 i kilku innych. Szaleństwo? Najwyraźniej jest w nim metoda.
Amerykańska firma Dodge w 2022 roku pochwaliła się koncepcyjnym modelem elektrycznym, którego większość pieszych nie chciałaby raczej posłuchać z perspektywy chodnika. Producent chwalił się, że głośnik w wydechu ma imitować dźwięk klasycznego silnika V8, emitując przy tym hałas na poziomie 126 decybeli. Przypominam, że w Polsce obowiązuje limit 93 decybeli dla silników benzynowych oraz 96 decybeli dla wysokoprężnych. Mniej więcej 130 dB podczas startu generują odrzutowe samoloty pasażerskie.
Czytaj także: Dwie rajdowe elektryczne Lancie Delta spłonęły tuż przed wyścigiem
Jest popyt (?), jest podaż
Jest takie fajne powiedzenie w języku angielskim: „whatever floats your boat”. Jeśli ktoś ma ochotę jeździć autem elektrycznym z bulbulatorem, imitującym brzmienie silnika spalinowego, to dlaczego ktoś miałby mu tego zabronić lub to wyśmiewać? Okej, może sam odrobinkę podśmiewam się z tego trendu, ale nie zapominam przy tym, że elektryki mają masę zalet. Może niekoniecznie z perspektywy średniozamożnej osoby mieszkającej w Polsce, ale… 😉
Przemieszczanie się elektrykiem i słuchanie empetrójek z wydechu… co o tym myślicie?
Źródło: mat. własny, Money.pl