Rzecz jasna wiele osób ma obawy związane z prywatnością. „Rząd chce w każdej chwili móc dowiedzieć się co robią jego obywatele i w razie czego móc jak najszybciej reagować. Tam nie ma żadnej ochrony przed inwigilacją. A śledzenie pojazdów jest tylko jednym z głównych sposobów masowej inwigiliacji” – mówi May Wang z China Human Rights Watch.
Ze stwierdzeniem tym stanowczo nie zgadza się Ding Xiaohua, zastępca dyrektora centrum danych w Szanghaju. Według niego zbierane dane nie są wykorzystywane w celu kontroli społeczeństwa. Mają one zostać użyte do zwiększenia bezpieczeństwa publicznego, planowania rozwoju infrastruktury, a także zapobieganiu oszustwom. Tłumaczy on, że rząd ma prawo żądać udostępnienia zebranych danych, jednak taka sytuacja nie miała ani razu miejsca, a ponadto system zabezpieczony jest firewallem. Twierdzi również, że centrum zbiera informacje o autach, ale nie ma możliwości poznać informacji o właścicielach bez pomocy producenta.
Kilka firm, w tym Volkswagen, GM, Tesla i Daimler, przyznało, że przekazują dane stronom trzecim, gdy wymagają tego przepisy prawa. Volkswagen podkreśla jednak, że dane osobowe nie są uwzględnione w tych informacjach.
Wiele osób może uważać to za niewłaściwe, jednak słuszność ma tutaj jeden z posiadaczy auta Tesli, który mówi, że jeśli śledzenie i przekazywanie informacji w Chinach jest dla kogoś problemem, to nie powinien tam mieszkać.
Źródło: Associated Press