Co oznacza blackout?
W sześć miesięcy po ataku Rosji na Ukrainę coraz więcej mówi się na temat bezpieczeństwa energetycznego Polski. Nie mamy elektrowni atomowych, alternatywnych źródeł pozyskiwania prądu jest jak na lekarstwo, a krajowe wydobycie węgla nie jest w stanie zaspokoić potrzeb gospodarstw domowych – Polska zamawia go nawet z ogarniętej wojną Ukrainy. Zdaniem ekspertów blackout wydaje się być realny, a na pewno nie jest do końca niemożliwy.
„Przerwy w dostawie prądu mogą nastąpić, ale warto wiedzieć, że łączność będzie zapewniona. Usługi telekomunikacyjne będą dostarczane, będziemy mieć zasięg w telefonie komórkowym i internet w kablu. To jednak od nas zależy, czy będziemy w ogóle w stanie z niego skorzystać” – informuje Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji.
Blackout a rozmowy telefoniczne
Blackout nie oznaczałby na szczęście braku łączności. Zasoby telekomunikacyjne to infrastruktura krytyczna, która musi działać bez względu na okoliczności. Stacje bazowe, centrale i inne jej elementy muszą działać nawet wtedy, kiedy zabraknie prądu. Wynika to z mocno nieaktualnego już rozporządzenia Ministra Łączności z dnia 21 kwietnia 1995 roku, które powinno zostać w niedalekiej przyszłości zaktualizowane.
W Polsce nie ma stacji bazowej, która nie mogłaby działać co najmniej kilka godzin bez prądu. Wszystko dzięki zasilaniu bateryjnego lub agregatom prądotwórczym na paliwo. Operatorzy stawiając stacje bazowe zawsze dbają o tego rodzaju dodatek, który teoretycznie wymagany prawem nie jest.
„Żeby zatankować „pod korek” przeciętnego dużego operatora, dostarczającego stacjonarny internet w Polsce, potrzeba kilkuset tysięcy litrów paliwa” – informuje Polska Izba Informatyki i Telekomunikacji. „Jeden z operatorów na Ukrainie w pierwszych dniach wojny postanowił na wszelki wypadek zadbać o zapasy dla swoich agregatów i potrzebował aż 80 tysięcy litrów paliwa, żeby w pełni uzupełnić zbiorniki zapasowe” – czytamy. Nie są to małe ilości.
W kwestii blackoutu Waszej uwadze polecam film Tomasza Rożka „Czy grozi nam blackout” z kanału Nauka. To Lubię.
Najsłabsze ogniwo leży gdzie indziej
To, że infrastruktura będzie działać nie oznacza, że obywatel z niej skorzysta. W wypadku braku zasilania problem leżał będzie w gospodarstwach domowych. Cóż z tego, że łączność z internetem będzie zapewniona, skoro działał nie będzie router? Co nam po smartfonie, skoro nie będzie się go dało naładować prądem z gniazdka sieciowego? PIIT uważa, że i na taką ewentualność da się przygotować.
„W wielu miejscach w Polsce ludzie są, wbrew pozorom, przyzwyczajeni i przygotowani na podobną okoliczność. W wielu domach na polskiej prowincji znajdują się w piwnicach agregaty i inne systemy zasilania awaryjnego. To mieszkańców miast najbardziej przeraża taka perspektywa i oni są w przeważającej większości zupełnie na taką sytuację nieprzygotowani” – czytamy w komunikacie. „Może warto zacząć trochę o tym myśleć?” – pyta PIIIT.
Jedno jest pewne: dużo czasu minie, zanim rynek energii się ustabilizuje. Z pewnością warto mieć w domu co najmniej powerbank i latarkę. Na pewno nie ma sensu panikować, ale od przygotowania się na ewentualne prądy w dostawie prądu warto. Dlaczego nie?
Źródło: PIIT