Prawo swoje, wspólnoty swoje. Ładowarka? Zapomnij
Ustawa z dnia 11 stycznia 2018 r. o elektromobilności i paliwach alternatywnych miała ułatwić montaż stacji ładowania o mocy do 11 kW w garażach bloków mieszkalnych. Cel był oczywisty: zachęcenie do zakupu elektryków tej części społeczeństwa, która nie mieszka w domach jednorodzinnych. Przepisy wymagają każdorazowego uzyskania zgody od zarządu wspólnoty lub spółdzielni mieszkaniowej, ewentualnie osoby sprawującej zarząd nad daną nieruchomością. I tu właśnie jest pies pogrzebany.
Odmowa zgody ze strony wspólnoty może nastąpić wyłącznie z jednego z czterech wymienionych w ustawie (art. 12b ust. 8) powodów:
- z ekspertyzy wynika, że instalacja punktu ładowania zgodnie z wnioskiem, o którym mowa w ust. 1, nie jest możliwa
- wnioskodawca nie posiada tytułu prawnego do lokalu w obrębie tego budynku i stanowiska postojowego do wyłącznego użytku
- wnioskodawca nie przedłożył zgody właściciela lokalu na instalację punktu ładowania – w przypadku, o którym mowa w ust. 3 pkt 3
- wnioskodawca nie zobowiązał się do pokrycia wszelkich kosztów związanych z instalacją oraz przyłączeniem do sieci elektroenergetycznej punktu ładowania objętego wnioskiem, o którym mowa w ust. 1
Sprawdź koniecznie: Tani samochód elektryczny spłonął w Warszawie. Nie, nie ze wstydu
Tomasz kupił od dewelopera REVI Kompania Deweloperska mieszkanie w bloku na Białołęce w 2020 roku. Inwestycję oddano do użytku rok później, w 2021 roku. Tomasz chciał na swoim miejscu parkingowym ładować samochód elektryczny za sprawą tzw. wallboxa. Wspólnota mieszkaniowa Biały Dom storpedowała pomysł, żądając analizy CFD.
„Miałem zapłacić 5000 zł za ekspertyzę i 5000 zł za wydanie opinii” – mówi Tomasz. Dodatkowo, miał skorzystać z usług konkretnej firmy wskazanej przez zarząd współnoty. Zainteresowany odpuścił chwilowo temat. Słusznie, bo ustawa nie przewiduje, aby miały być przeprowadzane ekspertyzy na koszt obywatela.
Ministerstwo Klimatu i Środowiska reaguje. Wspólnota „wie swoje”
„Departament Elektromobilności i Gospodarki Wodorowej prezentuje stanowisko, że zarząd wspólnoty może wymagać od osoby składającej wniosek o zgodę na instalację punktu ładowania w budynku wielorodzinnym spełnienia wymagań wskazanych w ustawie o elektromobilności i nie ma uprawnień, aby wymagać przeprowadzenia innych badań lub sporządzania opinii. Ponadto w mojej opinii w przypadku spełnienia wszystkich wymogów ustawy o elektromobilności i zgodnie jej przepisami zarząd wspólnoty nie ma również podstawy do wydania odmowy na instalację takiego punktu ładowania” – głosi pismo od Ministerstwa Klimatu i Środowiska.
Nie przegap: Po kilku pożarach Jaguar wycofuje elektryczny model I-Pace
Reakcja zarządu wspólnoty? Absurdalna. Jej przedstawiciele twierdzą, że „ustawa jest wadliwa”, w związku z czym najwyraźniej nie mają zamiaru jej respektować. Wspólnota zasłania się bezpieczeństwem przeciwpożarowym. Mimo to w garażu stoi inny samochód elektryczny oraz kilka aut hybrydowych. Przedstawiciel firmy odpowiedzialnej za instalacje przeciwpożarowe w budynku twierdzi, że samochód ładowany stwarza większe zagrożenie pożarowe, jednak nie przytacza żadnych argumentów na to stwierdzenie.
Pożar samochodu elektrycznego na otwartej przestrzeni to spore wyzwanie dla strażaków. W garażu podziemnym – jeszcze większe. | Źródło: Komenda Miejska PSP m.st. Warszawy
Jednym słowem: nie mamy pana płaszcza i co nam pan zrobi? Być może wypadałoby zlecić kontrolę w niektórych wspólnotach z zakresu przestrzegania obowiązujących przepisów?
Niezależnie od oceny należy przyznać, iż obawy wspólnoty nie są bezpodstawne. Samochody elektryczne płoną dużo gwałtowniej niż benzynowe, wyrządzając na ogół więcej szkód. Ubezpieczenie OC może nie być w stanie pokryć szkód wyrządzonych w infrastrukturze garażu wielostanowiskowego, nie mówiąc już nawet o zaparkowanych w jego obrębie pojazdach. M.in. z tego względu zakaz wjazdu elektryków do podziemnego garażu wprowadził Park Wodny Warszawianka.
Źródło: mat. własny, Otomoto