Puste samoloty Lufthansy – szansa na tanie loty?
W Unii Europejskiej obowiązują ściśle przypisane do danej linii lotniczej terminy startu i lądowania na poszczególnych lotniskach. Najcenniejsze, czyli najdroższe, są oczywiście miejsca na największych lotniskach, na których zwyczajowo panuje największy ruch. W związku z zasadą 80/20 linia lotnicza chcąc zachować swoje sloty musi wykonać w określonym terminie 80% połączeń lub dany slot straci na rzecz konkurencji. Domyślacie się już chyba w czym rzecz.
Lufthansa jest jednym z największych przewoźników, a co za tym idzie oferuje konsumentom naprawdę wiele połączeń. Pragnąc uniknąć oddania swoich slotów w ręce konkurencji musi latać pustymi lub niemalże pustymi samolotami, byle tylko „odbębnić” określony lot. W związku z pandemią Komisja Europejska początkowo zawiesiła regulacje, a później podnosiła obowiązek wykonania do kolejno 25% oraz 50% w sezonie zimowym. Konieczność odbycia połowy lotów przez Lufthansę to wciąż naprawdę sporo, zwłaszcza, że wariant Omikron koronawirusa skutecznie zniechęca sporą część osób do latania.
Ceny biletów mogą zostać obniżone, ale wcale nie muszą. Przewoźnicy boją się przyzwyczajać pasażerów do zbyt niskich cen z obawy o tym, aby nie zniechęcić ich do latania w cenach regularnych.
Rozwiązanie antyekologiczne i wymierzone w przewoźników spoza Europy
Nie trzeba chyba nawet wspominać o tym, jak idiotycznym z ekologicznego punktu widzenia jest emitowanie dwutlenku węgla przez puste samoloty. O tym Unia Europejska wydaje się zupełnie zapominać. Zapomina też o przewoźnikach z innych kontynentów, którzy zaczynają się buntować.
Linie lotnicze z Azji oraz Ameryki Północnej nie będą chciały zapewne wykonywać pustych przelotów ze względu na gigantyczne koszty. Doprowadzi to rzecz jasna do utraty slotów. W niektórych państwach zapowiedziano już, że przewoźnicy z krajów europejskich zostaną potraktowani w dalekich krajach z wzajemnością.
Sytuacja wydaje się patowa.
Źródło: Fly4Free