Miecz świetlny: jak działa?
Jeśli uniwersum Star Wars nie jest Wam obce, wiecie na pewno, iż pierwsze miecze świetlne (Protosaber) nie wyglądały dokładnie tak, jak broń, którą posługiwali się znani bohaterowie filmowej sagi (Lightsaber). Korzystały one ze źródła zasilania umieszczonego w niewielkim pojemniku, znajdującym się na pasie użytkownika. Taki właśnie miecz udało się wykonać uzdolnionym inżynierom z kanału the Hacksmith na YouTube.
Miecz świetlny, który chciałbym Wam zaprezentować nie działa w oparciu o kryształy mocy z jaskini na Dantooine. Zasilany jest… mieszanką propan-butanu (LPG). Inżynierowie postanowili podgrzać gaz do temperatury ponad dwóch tysięcy stopni Celsjusza, która pozwala mu przecinać różne przedmioty. Udało się to osiągnąć dzięki wykorzystaniu zjawiska przepływu linearnego oraz zastosowaniu dyszy gazowej kosztującej 4 tysiące dolarów (ok. 15 tys. złotych). To nie są tanie rzeczy.
Miecz świetlny zasilany LPG. Tego jeszcze nie było. | Źródło: the Hacksmith @YouTube
Całą instalację osadzono w znoszącej tak niekorzystne warunki rękojeści, z którą zintegrowano system aktywowania miecza świetlnego. Tak, miecz działa tak, jak w filmach – chowa się i wysuwa na życzenie użytkownika!
Grunt to znajdować się po właściwej stronie miecza. | Źródło: the Hacksmith @YouTube
Jak to działa? Zobaczcie sami.
I jak wrażenia? Cięcie obiektów wykonanych z wytrzymałych materiałów trwa może odrobinkę dłużej niż na filmach, jednakże wynika to z ograniczenia nakładanego przez gęstość strumienia ciepła.
No dobra, tak naprawdę to tylko palnik, ale…
Sceptycy powiedzą, że to nie jest miecz świetlny, a co najwyżej palnik plazmowy. Ba, jego twórcy skrzętnie ukrywają końcówkę „miecza”, aby nie zdradzić tego, że wieńczy ją płomień. Krytykę można jednak podsumować krótkim stwierdzeniem: miecze świetlne to tylko wytwór wyobraźni, którego specyfikację techniczną trudno byłoby przełożyć do naszego świata. Czyż nie?
Źródło: the Hacksmith @YouTube