Ostatnio w polskim Internecie pojawiły się doniesienia o tym, że Tesle mają mało wspólnego z ekologią także dlatego, że nie opłaca się ich naprawiać i nawet po małej szkodzie trafiają na złom lub aukcje. Problem w tym, że temat ten został mocno wyolbrzymiony, częściowo w związku z brakiem wiedzy co poniektórych w kwestii rynku motoryzacyjnego w USA.
To jak to jest z tymi Teslami w USA?
W ostatnim czasie Elon Musk poinformował, że Tesla wprowadzi zmiany w designie i oprogramowaniu swoich samochodów – tak, aby koszty ich naprawy i ubezpieczenia były mniejsze. Wszystko to w odpowiedzi na zachowanie ubezpieczycieli w USA. Zdaniem Muska cena ubezpieczenia wszystkich modeli Tesli w Stanach Zjednoczonych jest nieuzasadnienie wysoka.
W związku z powyższym Reuters opublikował artykuł, w którym ujawnił dane na temat losów Tesli, które w 2022 i 2023 roku brały udział w lekkich kolizjach. Reuters wskazał na to, że większość ubezpieczycieli spisuje Tesle nawet z bardzo drobnymi uszkodzeniami na straty i przypisuje im szkodę całkowitą, uznając, że koszty naprawy takich aut przekraczałyby ich wartość. Tesle po „szkodzie całkowitej” trafiają następnie na aukcje.
Źrodło: Unsplash/Vlad TchompalovN
Niektóre polskie media błędnie przetłumaczyły zawartość artykułu Reutersa, pisząc, że Tesle po nawet niewielkich uszkodzeniach, ponieważ nie opłaca się ich naprawiać, trafiają nie tylko na aukcje, ale też na złom. Wbrew temu, co sugerują polskie artykuły, Tesle to jednak nie jednorazówki. Za pośrednictwem aukcji trafiają do krajów z całego świata, w tym do Europy i Polski, gdzie są naprawiane i trafiają do nowych właścicieli. W wielu państwach innych niż USA znacznie niższe są bowiem koszty związane z robocizną za naprawę i tu tkwi clou sprawy.
Szkoda całkowita w Stanach Zjednoczonych
Rynek motoryzacyjny w USA jest dość charakterystyczny. Także całe mnóstwo aut z silnikami spalinowymi, nawet po bardzo małych uszkodzeniach trafia tam na wspomniane aukcje. Ubezpieczyciele i im przypisują szkodę całkowitą – i nie ma to nic wspólnego z cenami części. Po pierwsze, auta w salonach w USA są po prostu niższe niż w Europie. Po drugie, koszty robocizny w Stanach są ogromne. Po trzecie, tamtejsze firmy ubezpieczeniowe niechętnie podejmują się ubezpieczenia auta po szkodzie, a jeśli to robią, to żądają bardzo dużych stawek. Poza tym, w USA auta po szkodzie znacznie mocniej tracą na wartości niż w USA. Wszystkie powyższe czynniki napędzają import aut używanych ze Stanów Zjednoczonych do innych części świata – i mowa tu zarówno o autach spalinowych, jak i elektrycznych.
Jasne, dane pokazują, że ubezpieczenie samochodów Tesli kosztuje w Stanach Zjednoczonych o około 30 procent więcej niż tamtejsze przeciętne ubezpieczenie samochodowe. To dlatego, że tam koszty naprawy Tesli są jeszcze droższe niż koszty wielu naprawy aut spalinowych. Cóż, na pewno nie jest tak bez powodu i niekoniecznie wynika to z „elektryczności” Tesli, a prędzej z jej przygotowania do autonomicznej jazdy i nowoczesnej konstrukcji. Nie oznacza to jednak, że Tesle z USA nawet po drobnym obiciu zderzaka i przejechaniu zaledwie 16 tysięcy kilometrów są złomowane.
Źródło: Reuters, oprac. własne / fot. tyt. Unsplash/Carter Baran