O sztucznej inteligencji mówi się ostatnio tak wiele, że trudno oprzeć się wrażeniu, że wkrótce do sprzedaży trafią nawet inteligentne buty. A nie, czekajcie, takie coś już istnieje. Zastosowania SI mogą być w każdym razie lepsze lub gorsze. Propozycją z gatunku trudnych do oceny, ale z pewnością bardziej kontrowersyjnych, jest na pewno ta, która wystosowana została przez estońskiego Głównego urzędnik ds. Danych, Otta Velsberga. Estonia rozważa wprowadzenie sztucznej inteligencji do krajowego systemu sądownictwa.
Estonia od 2017 roku skutecznie wykorzystuje sztuczną inteligencję, uczenie maszynowe i zaawansowane algorytmy celem usprawniania pracy administracji państwowej. Dla przykładu, inspektorzy nie muszą być już wysyłani do kontroli pracy rolników, bowiem ich rolę przejął specjalny system. Ten, za pomocą zdjęć satelitarnych pozyskiwanych od Europejskiej Agencji Kosmicznej, weryfikuje czy pola zostały obsiane, a plony zebrane, po czym decyduje o przyznaniu odpowiednich dotacji. Rozwiązanie rodem z filmów science-fiction już działa i w pierwszym roku pozwoliło zaoszczędzić ok. 665 000 euro. Nawet na tle wielkiego sukcesu tak skomplikowanej technologii plan stworzenia wirtualnego sędziego, który usprawnić miałby pracę wymiaru sądownictwa, może wydawać się pomysłem karkołomnym.
No właśnie, czy aby na pewno? Cóż, wszystko zależy od potencjalnych zastosowań wirtualnego sędziego.
W Stanach Zjednoczonych sztuczna inteligencja wykorzystująca uczenie maszynowe pomaga od jakiegoś czasu w niektórych stanach w dobraniu odpowiedniego wyroku na podstawie wcześniejszych orzeczeń sądów. W Londynie i Nowym Jorku chatbot DoNotPay trzyma pieczę nad systemem mandatów parkingowych.
Tymczasem, w Estonii pochodząca z Tallinna firma Eesti Oigusbüroo oferuje darmową pomocą prawną przy wykorzystaniu sztucznej inteligencji tworzącej proste dokumenty prawne. Nowy wariant sztucznej inteligencji, nad rozwojem którego pracują Estończycy miałby stanowić rozwinięcie rozwiązania amerykańskiego i pomagać w sprawniejszym wydawaniu wyroków, pełniąc rolę swoistego asystenta sędziego. Wyrok wydawałby wprawdzie i tak człowiek, ale znając leniwą naturę ludzi i chęć do stosowania skrótów…
Sztuczną inteligencję ktoś musi w odpowiedni sposób zaprogramować – już samo to prowadzi do wielu wątpliwości. W Stanach Zjednoczonych algorytmy wydawały surowsze wyroki w sprawach dotyczących czarnoskórych obywateli. Trudno powiedzieć, czy był to efekt „nauki”, czy też błąd programisty na etapie tworzenia kodu. Niewątpliwą zaletą (a może także wadą?) dobrze zaprogramowanej sztucznej inteligencji wydającej wyroki byłby natomiast obiektywizm. Pozbawiony emocji wirtualny byt mógłby orzekać w sposób oderwany od zbytecznych emocji, będąc przy tym sędzią prawdziwie niezawisłym i niezależnym.
Pytanie tylko, czy ktokolwiek z nas chciałby zostać skazany przez bezduszną SI. Mówi się przecież w odniesieniu do wyborów i otaczającego nas świata, że „życie nie jest czarne, ani białe, tylko szare”. Czy wirtualny sędzia mógłby nauczyć się samodzielnie orzekania w myśl tej zasady?
Co myślicie o pomyśle Estończyków? Czy powinniśmy oddawać tak ważne kwestie w ręce sztucznej inteligencji, celem szukania redukcji kosztów i oszczędzania czasu?
Źródło: Wired