Pasek z tyłu samochodu – do czego służył?
Tajemnicze paski z tyłu starych samochodów to paski antystatyczne, zwane także potocznie odgromnikami, pełniące rolę… uziemienia. Nie chodzi jednak o to, aby pasażerom auta nic nie stało się w razie uderzenia pioruna. Wynalazek z czasów PRL miał znacznie bardziej trywialne zastosowanie.
Pasek antystatyczny był kawałkiem gumy, łączącym nadwozie z jezdnią. Jego zadaniem było, co sugeruje z resztą sama nazwa, sprowadzanie ładunków nagromadzonych na karoserii do ziemi. Po co? Aby kierowca dotykając nadwozia lub jego elementów – na przykład klamki – nie odczuwał dyskomfortu będąc kopany prądem. To rozwiązanie nie było jednak idealne.
Paski nie były w stanie poradzić sobie z opisywanym zjawiskiem zawsze, bowiem pasek nie odprowadzał przecież ładunków gromadzonych na ubraniu kierowcy. W związku z tym efekt lekkiego „kopania prądem” dalej bywał od czasu do czasu odczuwalny. Nie było to oczywiście groźne dla zdrowia, ale powodowało irytujący dyskomfort.
To właśnie ze względu na mizerną skuteczność z pasków antystatycznych finalnie zrezygnowano, stawiając na estetykę. Powiedzmy sobie szczerze: gumowy element ciągnięty po asfalcie nie wyglądał nowocześnie.
Nie zliczę sytuacji, w których moje stare, choć zupełnie nowoczesne samochody, Opel Astra (2003) i Hyundai i30 (2012), kopały mnie prądem przy wysiadaniu. Dzieło się to zazwyczaj wtedy, gdy powietrze było suche – w upały lub zimą. Niektórzy kierowcy starszej daty w dalszym ciągu montują w nowoczesnych autach, na własną rękę, paski antystatyczne. Czy faktycznie pomagają? Zdania są na pewno podzielone.
Co zrobić, żeby samochód nie kopał prądem?
Najczęściej kopane są osoby, które ubierają się w specyficzny sposób – na przykład zimą, na cebulkę. Jedyną receptą, w miarę skuteczną, jest unikanie ubrań wykonanych z elektryzujących się materiałów. Doskonałym przykładem są tutaj wełniane swetry.
Paski antystatyczne przetrwały, ale…
… tylko w cysternach. Zwróćcie uwagę, że cysterny przewożące paliwo nadal są w nie wyposażone – najczęściej w formie łańcuchów. Wszystko po to, aby w czasie przelewania paliwa do zbiorników na stacji od przypadkowej iskry nie powstał zapłon lub wybuch.
Według przepisów w stosowne uziemienie muszą być wyposażone pojazdy przewożące m.in. gazy palne klasy 2, ciecze o temperaturze zapłonu do 55 stopni oraz materiały promieniotwórcze klasy 7.
Źródło: internet, zdj. tyt. Narodowe Archiwum Cyfrowe