M-blocks, jak nazwa wskazuje, to zaledwie sześcienne bloki, a są one wyposażone w koła zamachowe, które potrafią wykonywać 20 tysięcy obrotów na minutę (generując moment pędu) oraz elektromagnesy, które można w dowolnym momencie włączyć lub wyłączyć. Wykorzystując te elementy, roboty potrafią skakać, pełzać i obracać się oraz łączyć się z innymi blokami, tworząc przeróżne struktury, potrzebne do wykonania konkretnych zadań.
Nowa wersja robotów – M-blocks 2.0, wyposażona jest w udoskonalony system komunikacji, bazujący na kodach kreskowych. Ten powinien być bardziej niezawodny niż system oparty na świetle podczerwonym lub falach radiowych – biorąc pod uwagę liczbę bloków znajdujących się w jednym miejscu.
Wyobraźcie sobie, jak genialne zastosowania mogłyby mieć tego typu maszyny. Niewątpliwie byłyby one przydatne podczas akcji ratunkowych. W przypadku takiego pożaru chmara podobnych robotów mogłaby utworzyć schody ewakuacyjne dla osób uwięzionych w budynku. Do realizacji takiego scenariusza jest jeszcze jednak daleko.
W tej chwili 16 bloków może wykonywać jedynie proste czynności – podążać za światłami czy strzałkami czy tworzyć linie. W przyszłości badacze zamierzają zwiększyć liczbę bloków działających jednocześnie i przystosować je do realizowania bardziej skomplikowanych zadań poprzez łącznie się w bardziej złożone struktury.
Źródło: MIT