Turyści uwięzieni w łodzi podwodnej obok wraku Titanica
250 000 dolarów, czyli nieco ponad milion złotych zapłacili turyści za swoją nietypową wycieczkę, którą mogą przypłacić życiem. Łódź podwodna Titan, należąca do firmy OceanGate, miała zabrać ich na głębokość 3800 metrów poniżej poziomu morza, gdzie od 1912 roku spoczywa wrak Titanica. Brytyjski miliarder Hamish Harding, brytyjsko-pakistański biznesmen Shahzada Dawood i jego syn Suleman Dawood, francuski odkrywca Paul-Henri Nargeolet i dyrektor generalny OceanGate Stockton Rush mogą nigdy już nie wynurzyć się na powierzchnię.
Amerykańska Straż Przybrzeżna informuje, że kontakt z niewielką jednostką utracono 18 czerwca, niecałe dwie godziny po tym, jak zaczęła schodzić w głąb oceanu, ok. 1448 kilometrów na wschód od Cape Cod. Niestety, do tej pory ratownikom nie udało się ani odnaleźć łodzi, ani nawiązać z nią kontaktu. Prawdopodobnie trzeba założyć najgorszy scenariusz.
Jak podaje BBC łódź podwodna jest zamknięta od zewnątrz, więc nawet jeśli statek wynurzy się na powierzchnię, pasażerowie nie będą mogli uciec bez pomocy z zewnątrz i uduszą się w kapsule.
Kontrowersje wokół łodzi
Błyskawicznie okazało się, że niestandardowa łódź podwodna nie spełnia żadnych norm. Dość powiedzieć, że za sterowanie nią odpowiada zmodyfikowany kontroler do gier (!) Logitech F710 z 2010 roku, wykorzystujący łączność Wi-Fi 2,4 GHz. W jakim stopniu zmodyfikowany? Najprawdopodobniej zmieniono tylko gałki analogowe na dłuższe, w taki sposób, aby poprawić precyzję sterowania maszyną. Takie rozwiązania w łodzi mogącej teoretycznie zejść na głębokość 4000 metrów poniżej poziomu morza nie napawają optymizmem.
OceanGate do tej pory miała na koncie 14 pomyślnych ekspedycji przy wykorzystaniu swojej łodzi i ponad 200 nurkowań.
To nie pierwszy raz, kiedy Titan „stracił się” z radarów. Łódź podwodna zaginęła rzekomo na kilka godzin w minionym roku – wtedy również kontakt z nią został utracony.
Źródło: Reuters