Analiza wykonana na zlecenie Ubera i Lyfta przez firmę Fehr&Peers polegała na sprawdzeniu łącznej liczby kilometrów przejechanych przez kierowców pracujących dla tych podmiotów we wrześniu 2018 roku w sześciu różnych miastach. Wynik ten zestawiono z całkowitą liczbą kilometrów przejechanych przez prywatne pojazdy. Okazało się, że udział samochodów firm Uber i Lyft jest znaczący.
Badanie przeprowadzone w Bostonie, Chicago, Los Angeles, San Francisco, Seattle i Waszyngtonie wykazało, że samochody Lyfta i Ubera odpowiadają nawet za 13.4% całego ruchu drogowego (wyrażonego w przejechanych kilometrach). Wcześniejsza analiza przeprowadzana przez San Francisco County Transportation Authority była kwestionowana przez firmy przewozowe – wtedy badanie wykazywało wartości od 6.5% w dni pracujące do 10% w weekendy.
Warto zaznaczyć, że badania nie przeprowadzono w nowym Jorku, gdzie wyniki mogły być jeszcze bardziej niekorzystne. W tym mieście odsetek prywatnych samochodów jest niewielki, a mieszkańcy korzystają głównie z transportu publicznego i taksówek.
Co ciekawe, zaledwie 54-62% kilometrów samochody Ubera i Lyfta przejechały z pasażerem na tylnym siedzeniu. Jedna trzecia kilometrów była przejechana jako tzw. „puste przejazdy” – to właśnie one w największym stopniu przyczyniają się do powstawania korków. Trzeba pamiętać o tym, że prywatne samochody pustych przejazdów nie robią – jest to oczywiście logiczne, ale ma kolosalne znaczenie przy analizie przedstawionych danych. Oczywiście pamiętamy o tym, że niektórzy lubią jeździć dla własnej satysfakcji i bez celu, ale w skali badań odsetek takich osób jest pomijalny.
Przedstawiciele obu firm stwierdzili, że prywatne pojazdy są i tak dużo większym problemem z perspektywy powstających korków i zachęcili do korzystania z opcji dzielenia przejazdów. Zapewnili jednocześnie, że jeszcze mocniej będą promowali ten styl podróżowania.
Wciąż najbardziej ekologicznym transportem pozostaje transport publiczny. Czy najwygodniejszym? Sami wiecie jak jest.
Źródło: TNC