Elektryczne Porsche Taycan cieszy się olbrzymią popularnością. O samochodzie można napisać wiele – w telegraficznym skrócie jest naprawdę dopracowanym elektrykiem, sprzedawanym w bardzo wysokiej cenie. Towarzyszy mu jednak kilka absurdów. Pierwszym są choćby nazwy poszczególnych wersji: Turbo i Turbo S. Turbo w elektryku? No raczej, że nie. Inną „ciekawostką” jest cena, jaką trzeba zapłacić za poprawę brzmienia tego samochodu. Tak moi drodzy, elektryki mogą, a wedle nowych przepisów muszą jakoś „brzmieć”.
Od 2021 roku wszystkie samochody sprzedawane w Unii Europejskiej będą musiały być wyposażone w moduł Avas emitujący dźwięk. Porsche wyprzedza nieco unijne regulacje oferując swoje własne brzmienie każdego z elektryków. Jeśli konsument decydujący się na zakup Taycana Turbo będzie chciał, aby jego pojazd emitował dźwięk podobny do modelu Taycan Turbo S, będzie musiał zapłacić. Ile? 1387 złotych i 50 groszy.
Tak, tyle właśnie życzy sobie Porsche za „sportowy dźwięk Porsche Electric Sport Sound”, który emitowany jest zarówno w środku, jak i na zewnątrz auta. Blisko 1400 złotych za podmianę pliku dźwiękowego? Grubo. Porsche przyzwyczaiło mnie wprawdzie do wielu idiotyzmów na pograniczu snobizmu, wśród których na piedestale wciąż pozostaje opcjonalna gaśnica, za którą w Porsche 718 Cayman S trzeba zapłacić 765 złotych i 90 groszy, ale to jest zupełnie nowy poziom „golenia frajerów”. A już myślałem, że słynna aplikacja „I Am Rich” na iOS była Everestem tego typu zagrywek.
Brzmienie elektrycznego Porsche Taycana usłyszycie na poniższym nagraniu udostępnionym przez CNET. To, co dostaniecie za 1400 złotych esktra posłuchacie na oficjalnej stronie Porsche.
Jasne, w skali samochodu kosztującego ponad 650 tysięcy złotych dodatkowy wydatek rzędu 1400 złotych to „nic”. Powiecie „kogo stać, to zapłaci”. Pewnie padnie nawet słynne (i dość dziecinne) „rzeczy są tyle warte, ile ktoś jest w stanie za nie zapłacić”. Akceptuję to, ale zdumiewa mnie fakt, że niektóre marki motoryzacyjne osiągnęły obecnie taki status, że część konsumentów usprawiedliwia tak irracjonalne ceny za tego typu dodatki.
Obecnie niektórzy petrolheadzi skłonni są zapłacić grube pieniądze za modyfikację układu wydechowego w swoim aucie – nie celem zwiększenia mocy, a poprawy brzmienia. Wygląda na to, że w przyszłości będziemy płacić za wgrywanie nowych plików muzycznych. Brzmi trochę przygnębiająco, prawda?
A jak Wam się podoba postawa Porsche i cena za taką usługę?