Mity
Sugerując się opiniami zaczerpniętymi z Internetowych forów, moja świadomość ukierunkowana została negatywnie w stosunku do osoby Dantego. Bohater DMC określany był tam bowiem jako emo, którego uwspółcześniony wizerunek nijak nie przystawał do tego, za co uwielbiano jego pierwowzór.
Przyznaję się bez bicia, że sugestywne opinie internautów były dla mnie niczym słowa wyroczni. W przeszłości swej miałem bowiem do czynienia z dwiema odsłonami cyklu Devil May Cry i co by tu nie mówić, ówczesny image głównej postaci, również w moim odczuciu sprawdzał się idealnie. Nowy Dante? OMG… Postanowiwszy jednak uruchomić grę, zacisnąłem zęby i bez większych emocji gapiąc się w ekran monitora, czekałem na to co miało nastąpić…
Rzeczywistość
…no i doczekałem się. Nie bardzo wiem jak to ująć, dlatego powiem bez przebierania w słowach, DMC dość mocno skopał mi tyłek, czyniąc to już w trakcie wymownego, intro. To właśnie tu poznajemy naszego bohatera, który swym zachowaniem nijak nie wpasował się w standardy typowe dla nieśmiałego, zamkniętego w sobie i wiecznie zdołowanego emo (tak właśnie określali go internetowi malkontenci). Młodzian imieniem Dante bowiem, okazał się być prawdziwym królem życia, niestroniącym od różnego rodzaju rozrywek, z mocnym alkoholem i łatwymi kobietami włącznie.
Niegrzeczne intro, które podziwiałem z zapartym tchem, doskonale spełniło swoją funkcję, zacieśniając emocjonalną więź z postacią głównego bohatera. Nie zamierzam zdradzać szczegółów tego co ujrzały moje oczy, ale z pewnością nie był to widok przeznaczony dla nieletnich.
Po krótkiej aczkolwiek intensywnej porcji wrażeń, nastąpiło bardzo zgrabne przejście w kierunku fabuły, znacznie zmodyfikowanej względem pierwowzoru. Pozwólcie, że również i tym razem dochowam tajemnicy co do szczegółów. Nie chcę bowiem psuć zabawy tym graczom, którzy chcieliby dać się ponieść opowiedzianej w grze historii i wspólnie z głównym bohaterem poznać tajemnice związane z jego osobą.
Świat gry
Decydując się na rozgrywkę, bądźcie jednak gotowi poznać otaczający nas świat z zupełnie innej strony. Wszystko to co w Waszym mniemaniu stanowi codzienną rzeczywistość, tutaj jest jedynie wielką mistyfikacją, w której to demony rządzą światem. Pod przykrywką fabryki napojów energetycznych oraz stacji telewizyjnej, działalność swą prowadzi źródło wszelkiego zła, mydlącego oczy nieświadomym niczego śmiertelnikom. Prawdziwe oblicze rzeczywistości natomiast dostrzec mogą jedynie nieliczni – potrafiący przenikać do równoległego wymiaru zwanego Limbo.
To właśnie w nim, jako Dante spędziłem większość czasu poświęconego na rozgrywkę i muszę przyznać, że obecność tam była dla mnie niesamowitym doświadczeniem. Żyjący własnym życiem świat, który na każdym kroku zaskakuje swa niesamowitością, jest miejscem tak samo niebezpiecznym jak piekielne istoty w nim zamieszkujące. Niejednokrotnie bowiem przyszło mi lawirować po cienkiej linii życia i śmierci, i to nie tyle ze względu na ataki wyprowadzone przez demoniczne paskudy a na skutek tego co działo się dookoła.
Bywały chwile, w których tajemna siła próbowała zmiażdżyć mnie budynkiem, wchłonąć w nicość lub też pozbawić gruntu pod stopami. Na szczęście Dante to zwinny chłopak i odpowiednio pokierowany, korzystając ze swych umiejętności, jest w stanie sprostać każdemu wyzwaniu.
Postać i jej umiejętności
Nasz bohater dysponuje szerokim wachlarzem ciosów oraz różnego rodzaju umiejętności specjalnych. Korzystanie z nich nawet w przypadku braku pada nie powinno sprawić nikomu trudności. Jedną ze zmian względem poprzednich odsłon stanowi tu bowiem system sterowania, który w najnowszym DMC dostosowany został do komputerowych standardów, pozwalając korzystać w pełni z zestawu – klawiatura + myszka. Rozwiązanie to doskonale sprawdza się zarówno w trakcie starć jak i w przypadku, gdy do czynienia mamy z bardziej platformówkowymi fragmentami przygody.
Walki są jednak najbardziej elementarnym ze wszystkich aspektów rozgrywki i z pewnością nie byłyby tak efektowne gdyby nie uzbrojenie, którym dysponuje Dante. Początkowo ma on w posiadaniu jedynie miecz, zwany Rebelion oraz dwa rewolwery – Ebonny i Ivory. W miarę postępów fabularnych uzyskujemy jednak dostęp do nowego oręża, które za sprawą drzemiących w nim mocy potrafi wspomóc naszego bohatera nieosiągalnymi dotychczas możliwościami. Każda broń, umożliwia korzystanie z innych – typowych dla siebie ciosów. Poznajemy je lub rozwijamy przeznaczając na ten cel punkty, zdobyte w trakcie zabawy. Te zaś przyznawane są za efektywność naszych poczynań, których podsumowanie następuje po ukończeniu poziomu.
Wyzwania
Przeciwnicy, z którymi toczyć będziemy boje, to różnej maści demony, różniące się od siebie zarówno metodą walki jak i podatnością na różnego rodzaju ciosy. Z czasem odkryjemy słabe punkty każdego z nich i obierając odpowiednią taktykę, będziemy na siłach dość szybko przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść. To jednak nie wszystko, bowiem co jakiś czas przyjdzie nam stoczyć pojedynek z wielkim bossem.
Oprócz standardowych wyzwań, każda z plansz kryje w sobie rozmaite sekrety w postaci ukrytych przedmiotów, kluczy, tajnych przejść czy też zamkniętych drzwi. Niektóre z nich mamy możliwość odkryć już przy pierwszym podejściu, do wielu jednak należało będzie się wrócić gdy już przyswoimy sobie nowe umiejętności lub też zdobędziemy odpowiedni sprzęt.
Przykładowo, już w początkowych etapach natknąłem się na miejsca, chcąc dotrzeć do których, należało skruszyć pulsującą czerwienią ścianę. Dokonać tego mogłem jednak dopiero wchodząc w posiadanie ognistego topora co nastąpiło kilka poziomów później. Zatem aby nadrobić zaległości i skorzystać z wszystkich ukrytych przez twórców niespodzianek, koniecznym jest rozgrywanie plansz po raz kolejny z tym, że jako postać wyposażona w nowy sprzęt i wyuczona nowych umiejętności.
To z pozoru nudne i monotonne powtarzanie planów może wiązać się z nie lada profitami, bowiem odkrywając kolejne sekrety, zwiększamy statystyki wyniku końcowego, co jak wiemy wpływa pozytywnie na możliwości rozwoju postaci.
Bardzo ciekawie prezentują się zadania dodatkowe, dostępne za ukrytymi na każdej mapie drzwiami. By je otworzyć, należy zdobyć odpowiedni klucz, często również ukryty gdzieś w trudno dostępnym miejscu. Wyzwania czekające za drzwiami, polegać będą na pokonaniu określonej liczby oponentów w wyznaczonym czasie, lub też na jak najszybszym dotarciu do wskazanego punktu. Oczywiście za sukces odniesiony w trakcie mini gry otrzymujemy nagrody.
Dźwięk i grafika
DMC to gra w której akcja nie zwalnia nawet na moment. Widowiskowe sceny walk, przeplatane z czysto zręcznościowymi wyzwaniami zyskują na dynamice dzięki przemyślanej i idealnie wkomponowanej ścieżce dźwiękowej, do której wykorzystano utwory kapel tworzących muzykę z pogranicza metalu. Trzeba przyznać, że połączenie dynamicznej walki z energetyczną surowością ciężkich riffów nadaje rozgrywce niesamowitego kopa.
Postać w którą wcielamy się na czas rozgrywki, sprawdza się nie tylko w trakcie walki, ale też gdy trzeba posłać komuś ciętą ripostę. Często w grze usłyszymy więc wyrażenia uznane za niecenzuralne. Jednych może to zniesmaczyć inni natomiast (w tym ja), uznają powyższy fakt za dodatkowy punkt, w którym zazębiają się osobowości gracza i jego wirtualnego alter ego.
W kwestii grafiki również nie ma się czego specjalnie uczepić, wszystko tu zostało bowiem wykonane z dużym zaangażowaniem wyobraźni twórców przy jednoczesnym wykorzystaniu ich kunsztu graficznego. Poczałkowo trudno było mi przywyknąć do realiów wirtualnej rzeczywistości, której uświadczyłem w DMC. Najnowsza odsłona przygód Dantego, rozgrywa się bowiem w miejscach wzorowanych na współczesnych metropoliach a nie jak było to dotychczas, pośród gotyckich scenerii. Skoro jednak postanowiono zerwać z dotychczasowym wizerunkiem cyklu, zabieg ten jest jak najbardziej na miejscu.
Niezapomniane wrażenie robi świat Limbo, stanowiący mocno surrealistyczną wersję rzeczywistości znanej śmiertelnikom. Spektakularne walki, animacje postaci czy też wygląd bossów rówież potrafią zwrócić uwagę gracza. Być może nie jest to szczyt możliwości współczesnych komputerów, jednak z pewnością spełnione zostały wszystkie dzisiejsze standardy.
Podsumowanie
Podsumowując, DMC: Devil May Cry to gra, przy której bardzo miło spędziłem czas. Klimat świata gry w którym nic nie jest takie jakim wydaje się na pozór, możliwość podróży wgłąb Limbo czy też rozwój umiejętności bohatera to niezaprzeczalnie te cechy, dla których zdecydowanie chce się wracać do zabawy.
Szlachtowanie kolejnych hord piekielnego pomiotu, dostarcza tu wiele satysfakcji, czego dużą zasługę stanowi stworzony na potrzeby gry, system walki. Dzięki niemu, nawet w przypadku sterowania zestawem klawiatura + myszka, mamy możliwość szybkiej zmiany uzbrojenia i częstowania oponentów wymyślnymi Combosami.
Oświadczam wszem i wobec, że również nowy wygląd oraz osobowość Dantego spotkały się z mą sympatią. Ten pewny siebie, wyszczekany chłopak z zawadiacką fryzurą okazał się bowiem bohaterem świetnie wpasowanym w klimat współczesnego świata, opanowanego przez demony.
Kolejny element gry, który w moim mniemaniu zasługuje na najwyższą z możliwych, formę uznania to oprawa dźwiękowa. Będąc sympatykiem muzyki metalowej czułem się jak w raju gdy moja postać przy akompaniamencie ciężkich gitar, wywijając ostrą kosą, ćwiartowała przeciwników.
Jedyne czego mogę się czepić to brak jakiejkolwiek swobody działań a także losowości względem zdarzeń. Z każdym razem nasze cele i zadania wyglądają tak samo, a gracz przechodząc do nowszych wydarzeń fabularnych, odsyłany jest do nich jak po sznurku. Nie ma więc mowy o działaniach, które znajdą swe odzwierciedlenie w scenariuszu. Wszystko jest tu z góry zaplanowane i dzięki odpowiednim skryptom nie podlega żadnym dyskusjom.
Od strony technicznej wszystko prezentuje się bez większych zarzutów. Niekiedy tylko miał miejsce pewien problem, którego uświadczyłem, gdy na ekranie monitora pojawiały się informacje dotyczące nowej broni lub umiejętności. Teoretycznie wystarczyło wcisnąć wskazany klawisz i zatwierdzając informację, przejść do dalszej rozgrywki. W praktyce jednak nie zawsze działało to jak należy. Moje oczekiwania na dalszy ciąg zabawy, trwały więc niekiedy dłużej niż zaplanowano.
Pomimo wymienionych przeze mnie minusów, DMC: Devil May Cry to tytuł jak najbardziej godzien wagi. Z czystym sumieniem polecam go wszystkim, szukającym dynamicznej zabawy, gdzie fundament rozgrywki stanowią widowiskowe walki. Ze względu jednak na przemoc oraz wulgaryzmy zawarte w grze, uprzedzam – jest to produkt przeznaczony wyłącznie dla dojrzałych graczy, który w mym mniemaniu zasłużył na ocenę 8.
Galeria
{vsig}DMC_Devil_May_Cry|width=640|align=1{/vsig}