W poczynania tego dość osobliwego duetu, będzie ingerował gracz z tym, że w kwestii kontroli ruchów, do dyspozycji oddano jedynie Van Helsinga. Zachowanie Katariny uwarunkowane jest natomiast od wydanych poleceń np. zbieranie określonych rodzajów przedmiotów, walka na dystans lub w zwarciu, czy też odstąpienie od fightingu i zamiast tego skoncentrowanie się na wzmacnianiu statystyk gracza.
Niewątpliwie jedną z największych atrakcji, oferowanych przez gry z gatunku Action RPG jest możliwość rozwoju postaci i tym samym zdobywania nowych umiejętności lub też ulepszania już posiadanych. W tej kwestii The Incredible Adventures of Van Helsing oferuje naprawdę wiele. Wedle własnej woli, możemy bowiem rozwijać sprawności przypisane do trzech kategorii, decydując się tym samym na uskutecznianie walki różnego rodzaju mieczami lub też bronią palną. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie by awansować również w kierunku mistrza magii bitewnej.
Bardzo fajnym pomysłem okazały się być tzw dopalacze, które po zainwestowaniu w nie punktów rozwoju, znacząco wpływają na określone umiejętności. W praktyce wygląda to tak, że każda z nich może zostać rozbudowana na trzy sposoby, pozwalajac rozszerzyć zakres swojego działania o ataki specjalne, aktywowane za pomocą spacji.
Co ciekawe, zdobyte punkty możemy też przeznaczać na ulepszanie sztuczek i aur, które to w sposób pasywny lub po aktywowaniu, usprawniają działania naszego bohatera. W przeciwieństwie do umiejętności zdobywanych za punkty rozwoju, bazowy poziom sztuczek i aur kupujemy za pieniądze od wykwalifikowanych nauczycieli.
Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, by w dowolnym momencie udać się też do osobnika dysponującego odpowiednimi umiejętnościami i zerując przydzielone punkty rozwoju, stworzyć swą postać praktycznie od nowa.
W miarę poczynań nasz Van Helsing zwiększa również swoją reputację, która po osiągnięciu każdego kolejnego poziomu, pozwala rozwinąć jeden z atutów znajdujących się na specjalnej liście. Dzięki temu możemy np. pozyskać dodatkowe punkty umiejętności, lub trwale zwiększyć parametry postaci głównej lub jego towarzyszki.
Nie trzeba więc być geniuszem, by zorientować się, że kombinacji połączenia wszystkich tych usprawnień, może być naprawdę wiele a odpowiedni ich dobór jest kluczem do stworzenia postaci dopasowanej do indywidualnych preferencji gracza. Dla maniaków gier w klimatach Action RPG nie będzie z pewnością to żadnym zaskoczeniem, gdy powiem, że wszystko co pisałem w odniesieniu do rozwoju postaci, nie wyczerpuje sposobów realizacji tegoż procederu.
Każdy fan gatunku wie przecież, że drugą z najistotniejszych frajdą, wynikającą z łupania w Hack’n Slash-owe RPG-i jest sposobność znalezienia rozmaitych artefaktów – broni, odzienia, biżuterii czy też różnorakich mikstur regenerujących siły bądź zwiększających atrybuty Bohaterów. Trzeba przyznać, że i w tym przypadku, twórcy odwalili kawał dobrej roboty, wrzucając do wirtualnego świata niezliczoną ilość różnej maści sprzętu.
To prawdziwy raj dla zbieraczy i kolekcjonerów, których dodatkowo uszczęśliwi fakt, że artefakty podzielono na cztery grupy: zwykłe, magiczne, nadzwyczajne oraz legendarne. Częstotliwość ich znajdowania począwszy od ostatniego z tu wymienionych, zależy więc od szczęścia, lecz daje naprawdę wiele satysfakcji.
Oczywistym jest również fakt, że z posiadania co raz to bardziej potężnego oręża wynikają niebagatelne korzyści. Magiczna moc drzemiąca w artefaktach, może bowiem znacząco wzmocnić siły a także umożliwić korzystanie z dodatkowych umiejętności.
Zarówno Van Helsing jak i Lady Katarina, mogą bez problemu korzystać z wszelkich znajdowanych po drodze przedmiotów. Jedynym warunkiem są oczywiście odpowiednie dla użycia znaleziska, zdolności obydwu postaci (siła woli, zręczność itp.).
Znanym z innych tego typu gier rozwiązaniem, jest obecna również tutaj możliwość tworzenia nowych artefaktów, co czynimy bądź to umieszczając w specjalnych slotach kawałki esencji (coś jak klejnoty w Diablo II) lub też w warsztacie łącząc ze sobą trzy gadżety tej samej rangi.
Zarówno pod względem perspektyw oraz kombinacji rozwoju postaci jak i w kwestii używanego asortymentu, The Incredible Adventures of Van Helsing to tytuł, który mógłby stać się projektem wzorcowym dla innych twórców gier tego gatunku. Oczywiście jest to opinia całkowicie subiektywna, jednakoż jak się okazuje nieodosobniona. W Internecie bowiem pojawiły się głosy, graczy twierdzących, że najnowsze dzieło studia NeocoreGames bije na głowę nawet sławetne Diablo III.
Bardzo ciekawym pomysłem zastosowanym przez twórców recenzowanej tu gry, jest możliwość rozbudowy kryjówki Van Helsinga a także wzięcia udziału w zadaniach polegających na jej obronie. Wtedy to podobnie jak w Orcs Must Die! montujemy w korytarzach śmiercionośne pułapki, chroniące kwaterę przed kolejnymi falami oponentów a także (na ile to możliwe), samodzielnie wykańczamy niedobitków.
Dzięki takiemu zabiegowi, podczas gry towarzyszyło mi nieustannie poczucie kryjącej się gdzieś w pobliżu tajemnicy oraz niepewność – czy aby wykonałem wszystko co było do wykonania? Czy przypadkiem nie pominąłem jakiegoś szczegółu? Mówiąc krótko – The Incredible Adventures of Van Helsing to gra, która nawet przez moment nie pozwoli się nudzić.
Miłym zaskoczeniem były również misje w których naszym podjąć decyzję. Przykładowo w początkowej fazie rozgrywki udajemy się do groty wilkołaków gdzie po zwycięskiej walce z ich władcą, mamy do wyboru – zabić lub oszczędzić bestię. Myślę, że nie zepsuję niespodzianki mówiąc, że nasza decyzja będzie miała bezpośredni wpływ na pewne wydarzenia w przyszłości.
Wszystko to o czym dotychczas przeczytaliście, złożyło się na moje bardzo pozytywne odczucia względem testowanej gry. Nie ukrywam również, że z każdą chwilą spędzoną w wirtualnym świecie jako Van Helsing sympatia ma przeradzała się w miłość – tak wielką, iż bez mrugnięcia okiem obwołałem recenzowany tu tytuł nawet nie tyle najlepszym Hack’n Slashem, w który grałem co grą życia.
Czy to przesada? Nie wiem. Jednakoż w The Incredible Adventures of Van Helsing, urzekła mnie również klimatyczna grafika, a także świat gry w którym technika współistnieje z magią a skuteczną broń przeciw siłą nieczystym stanowi walka przy użyciu kul i prochu strzelniczego oraz stalowych ostrzy. Nie sposób pominąc też olbrzymich bossów a także efektów towarzyszących rzucaniu czarów czy też eksplozji różnego rodzaju zywiołów.
Zafascynowany byciem łowcą potworów, brnąłem więc w świat gry zgłębiając jego tajniki a także poznając co raz to bardziej zaawansowane techniki uśmiercania oponentów. Trwałoby to pewnie po dziś dzień gdyby nie pewien fakt. Otóż nim się spostrzegłem level, na który wywindowałem swojego „wypućkanego” Van Helsinga osiągnął liczę 30. Pomyślałem – Kurcze i co? Mam teraz bawić się bez perspektywy dalszego rozwoju?
Zmartwienie moje nie trwało jednak zbyt długo, bowiem starcie z bossem, którego napotkałem zaraz po wspomnianym przed momentem fakcie, okazało się być walką finałową. Następstwo zwycięstwa to powrót do kryjówki lub ewentualnie na nowo rozpoczęta rozgrywka na wyższym poziomie trudności. Dla miłośników zabaw zespołowych przygotowano też tryb Multilayer. Niestety wszystko to wiąże się to z koniecznością przemierzania tych samych map oraz ponownego szkolenia swojego bohatera, oczywiście do czasu gdy osiągnie on poziom 30.
Nie chciałbym zostać posądzonym o mędrkowanie, jednak moim zdaniem o ileż więcej radości niosłaby wraz ze sobą zabawa na wyższych poziomach trudności, umożliwiająca kontynuację tego co osiągnęliśmy wcześniej. Mam tu na myśli nawet nie tyle kolejne mapy oraz przeciwników a możliwość osiągania wyższych poziomów doświadczenia i co za tym idzie, dalszego rozwinięcia technik walki.
Miejmy nadzieje, że rozwiązanie takie będzie zastosowane na potrzeby drugiej części przygód Van Helsinga, która oficjalnie została już zapowiedziana na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Biorąc więc pod uwagę wszystkie emocje, których uświadczyłem w trakcie obcowania z The Incredible Adventures of Van Helsing, zaznałem swoistego rozdwojenia jaźni… w efekcie kocham tą grę i nienawidzę. Miłość to wypadkowa wszystkich pięknych chwil spędzonych podczas przygody, nienawiść natomiast wynika tylko i wyłącznie z tego, że tak szybko stały się one przeszłością.
Pomimo swych minusów i tak jestem zdania, że fani Diablo popełniliby wielki nietakt pomijając recenzowaną tu grę a biorąc pod uwagę fakt, że mamy do czynienia z grą niezależną można przymknąć oko na długość zabawy oraz maksymalny level postaci.
W rozliczeniu ogólnym nie mogę więc wystawić oceny niższej niż 9/10 bowiem pozytywne emocje, których zaznałem w trakcie rozgrywki, były dla mnie (wieloletniego gracza) czymś, czego nie uświadczyłem od grubo ponad dekady.
Galeria
{vsig}VanHelsing_Recenzja|width=640|align=1{/vsig}