Jednak wartość marki Think jest tak mocna, że Lenovo postanowiła wreszcie ten potencjał w pełni wykorzystać. Owocem tego jest pierwszy przedstawiciel całkiem nowej linii Thinbook.
Z wyglądu to po prostu kolejny ultrabook
To może jest zwykłe złudzenie, ale moim zdaniem ThinkPady nigdy nie były nudne i potrafiły się wyróżnić. Nawet w momencie, gdy na rynek wkroczyły ultrabooki, a toporne, choć nadal solidne, ThinkPady zaczęły się upodobniać do innych smukłych laptopów, to wciąż zachowywały ten charakterystyczny biznesowy sznyt.
Oglądając pierwszy raz egzemplarz ich nowego kuzyna, ThinkBooka, zauważyłem, że ten charakterystyczny akcent jakoś nagle gdzieś uleciał. Jest to po prostu kolejny, nieco nudnawy laptop Lenovo, który wyróżnia się w zasadzie jedynie sporej wielkości logiem ThinkBook na obudowie.
Aluminiowa obudowa daje wrażenie solidności, a jednocześnie komputer nie jest za ciężki. Waży około 1,5 kg i nie ciąży zbytnio w torbie czy na kolanach. Pod każdym względem wizualnym jest to laptop poprawny, ale niestety nie oszałamia.
Ekran 13,3 cala o rozdzielczości FullHD wyświetla obraz ostry i wyraźny. Mamy tu matową matrycę, co może wpływać na reprodukcję kolorów. Komputer, który chcemy wykorzystywać na zewnątrz, po prostu musi mieć matową matrycę, by zapewnić minimum komfortu. Więc minimalne przekłamania kolorów oraz kontrastu to nie jest nic strasznego i ogólnie rzecz biorąc, ekran w ThinkBooku 13 S jest po prostu dobry. Powyżej ekranu znajduje się kamerka, której jakość pozwolę sobie przemilczeć. Ma za to bardzo ciekawą, niespytaną funkcjonalność.
Obiektyw aparatu możemy zasłonić, przesuwając specjalną zaślepkę ThinkShutter. Jest to taki typowo biznesowy feature, który doceni każdy użytkownik mający na uwadze prywatność. Taśma nie będzie już potrzebna.
Natomiast klawiatura, to już klasyczne Lenovo, czyli po prostu wzór do naśladowania. To piekielnie wygodna klawiatura, na której pisanie to czysta przyjemność. Jest oczywiście podświetlana, a klawisze są odpowiednio profilowane.
W przycisku zasilania umiejscowiono czytnik linii papilarnych zgodny z Windows Hello, który działa błyskawicznie. Poniżej klawiatury znajdziemy oczywiście touchpad, który również nie pozostawia wiele do życzenia – działa płynnie i responsywnie.
Ilość dostępnych portów cieszy
Pod względem dostępnych portów Thinkbook 13S zdecydowanie odszedł od swoich biznesowych korzeni, ale z drugiej strony ich ilość jest naprawdę wystarczająca.
Na lewej krawędzi znajdziemy port zasilania, port HDMI, USB-C (niestety nie jest to Thunderbolt 3) oraz gniazdo słuchawkowe. Po prawej zaś dwa USB 3.0 typu A.
Na spodzie komputera znajdziemy jedynie otwór wentylacyjny oraz głośniki, do których wrócę jeszcze później. Warto też wspomnieć o tym, że ekran możemy otworzyć do poziomu 180 stopni, praktycznie całkiem na płasko. Jest to charakterystyczna cecha komputerów biznesowych i miło, że znalazła się ona również tutaj.
Procesor – jest. Pamięć – jest. Karta graficzna – niestety brak
Przejdźmy teraz do kwestii najważniejszej, czyli do podzespołów i wydajności ThinkBooka. W jego wnętrzu drzemie procesor Intel Core i5 8. generacji, 8 GB pamięci RAM oraz dysk SSD o pojemności 256 GB. Testowany przeze mnie egzemplarz nie posiadał dedykowanej karty graficznej, a jedynie zintegrowany układ Intel UHD 620, który nie pozwala na wiele. Na rynku dostępna jest też konfiguracja z dodatkową kartą AMD Radeon 540X i procesorem Core i7.
Lenovo chwali się wysokim poziomem zabezpieczeń. Znajdziemy tutaj funkcje uwierzytelniania Fast Identity Online (FIDO) oraz dTPM 2.0 (Discrete Trusted Platform Module), znane z serii ThinkPad. Urządzenie jest również wyposażone w dwa mikrofony z funkcję eliminacji hałasu przystosowane do rozpoznawania głosu. Za łączność odpowiada WLAN: 11ac oraz Bluetooth 5.
Testy wydajności
Jak ten zestaw sprawuje się w testach wydajności? Standardowo sprawdziłem jego możliwości w trzech benchmarkach – PC Mark, 3D Mark oraz Cinebench. Wyniki nie zaskoczyły ani pozytywnie, ani negatwynie. Są po prostu adekwatne do obecnych w ThinkBooku podzespołów. Wygląda to następująco.
W teście PC Mark, który sprawdza całokształt wydajności komputera, ThinkBook 13S osiągnął wynik 3372, co jest wynikiem zadowalającym. Z oczywistych względów gorzej poradził sobie w teście 3D Mark – wynik to zaledwie 409. Natomiast test Cinebench pokazał wynik na poziomie 1206, co również jest całkiem w porządku.
Na co dzień ThinkBook prawie nie zawodzi
Testy testami, ale najważniejsze jest to, jak ten komputer sprawdza się w tzw. realnym użytkowaniu. Pod względem wydajności, nie mam mu absolutnie nic do zarzucenia. Intel Core i5 w zestawie z 8 GB pamięci RAM nie zawodzi i zapewnia odpowiednie osiągi w większości zadań, jakie przed ThinkBookiem postawimy.
Szczególnie zadowolony jestem z jakości dźwięku. Oznaczenie Harman na obudowie nie znalazło się tam bez powodu. Dlatego też ThinBook naprawdę świetnie spisał się w konsumpcji multimediów. Oglądanie filmów i słuchanie muzyki na tym komputerze to czysta przyjemność.
Mówiąc o dźwiękach dochodzących z komputera, muszę wspomnieć też o aktywnym chłodzeniu ThinkBooka, które potrafiło załączyć się pozornie bez powodu. Wentylator nie jest za głośny, ale na co dzień używam komputera z chłodzeniem pasywnym więc jego dźwięk był zauważalny przy niektórych zadaniach.
Przeglądarka Google Chrome, kilkanaście otwartych kart, Adobe Photoshop oraz pakiet Office, a ThinkBook nawet się nie zająknął. Sam system Windows 10 działa bardzo płynnie, a ze stanu uśpienia komputer wybudza się bardzo szybko.
Szkoda tylko, że często budzi się praktycznie bez zapasu energii. Wygląda na to, że jest to praktycznie idealne narzędzie mobilnej pracy, gdyby tylko nie jeden szkopuł…
11 godzin na jednym ładowaniu? Chyba w snach
Pod względem wydajności pracy na baterii ThinkBook niestety nie zabłysnął. Po ładowarkę sięgałem zdecydowanie za często i 7 godzin pracy na jednym ładowaniu to naprawdę maksimum. Przeważnie kończyło się na 5-6 godzinach w moim tradycyjnym trybie użytkowania i już musiałem ponownie podłączać go do zasilania. Chociaż tyle, że laptop ładuje się naprawdę szybko dzięki mocnej 65-watowej ładowarce.
To połowę mniejszy czas pracy niż ten, który deklaruje Lenovo, choć to zapewne zależy od sposobu użytkowania. Nie jest to jakiś tragiczny wynik, ale od czegoś z „Think” w nazwie oczekiwałem w tej materii nieco więcej. Zwłaszcza że wcale nie wyciskałem z niego ostatnich soków.
Czy warto?
W ostatecznej ocenie nie pomagał mi fakt, że ThinBook 13S nadal nie jest urządzeniem jakoś wyjątkowo tanim. Za testowaną konfigurację musimy zapłacić ponad 3699 zł i jest to moim zdaniem nieco za dużo. Taki kosztujący 2500 zł Huawei Matebook D14, pod względem jakości wykonania i wydajności nie odstaje specjalnie od ThinkBooka.
Czy w takim razie „Think” bez „Pad” jest wart tej ceny? Czy zakup ThinkBooka jest opłacalny? Biorąc pod uwagę dostępne alternatywy (których jest całkiem sporo), mam w związku z tym pewne wątpliwości. Lenovo ma obecnie dwie mocne marki – właśnie Thinkpad oraz Yoga. ThinkBook to coś, co miało wypełnić lukę między nimi i przyciągnąć klientów, którzy znają doskonale markę ThinkPad. Wyszło poprawnie, ale bez szału.
Nie mogę jednak skreślać marki ThinkBook na samym początku, bo może się ona rozwinąć w bardzo ciekawym kierunku. Choć model 13S nie powalił mnie na kolana, to z zainteresowaniem będę obserwować i testować kolejne modele z tej serii.