W sklepach znajdują się obecnie dwa warianty rzeczonego kontrolera. Różnią się od siebie wyłącznie sposobem połączenia z komputerem. Kosztujący 59 złotych model wykorzystuje złącze USB, a droższy o 30 złotych – Wi-Fi 2,4 GHz o zasięgu ok. 10 metrów. Do swojej skrzyneczki Steam Link dopasowałem z dość oczywistych względów wariant bezprzewodowy.
Zawartość opakowania oraz samo opakowanie specjalnie nie rozpieszcza – nie to jednak jest przedmiotem oceny. W pudełku znajdziemy wyłącznie instrukcję obsługi, kabelek USB, kontroler oraz nanoodbiornik, który wpiąć należy do komputera lub Steam Linka, który również odczytuje go poprawnie.
Po chwyceniu pada w dłonie czujemy, że nie jest to może poziom wykonania kontrolerów DualShock 4 lub pada do Xbox One, ale propozycja Hamy kosztuje 1/3 ceny obu tych rozwiązań.
Obudowa jest solidna, pokryta tworzywem sztucznym, a spasowanie poszczególnych przycisków – dobre. Naprawdę trudno się przyczepić do czegoś poza designem (charakterystyczne grafiki „zadrapań”), który nie każdemu przypadnie do gustu. Czepiam się, miejście świadomość. Większe obiekcje mam co do oznaczeń przycisków, na których widnieją cyfry.
Waga kontrolera wynosi 179 gramów. Czucie w rękach nazwałbym dobrym jak na tę klasę cenową. W cenie 59-89 złotych jest naprawdę nieźle. Ogromną zaletą jest wbudowany akumulator o pojemności 600 mAh. Dzięki niemu nie trzeba żonglować bateriami – wystarczy wpiąć dołączony w zestawie kabelek do komputera i naładować baterię. Czas pracy? Coś pomiędzy tym co oferuje DualShock, a kontroler do Xboxa.
Na padzie znajdziemy standardowy zasób przycisków. Mamy tu przyciski Select, Start (opisane jako 9 i 10) i Home, dwa Bumpery, dwa Triggery, 8-kierunkowy D-Pad, dwa analogowe drążki z funkcjami kliku oraz przyciski oznaczone cyframi 1-4 w prawej części urządzenia. Jakość przełączników jest dobra i prawdę mówiąc nie spodziewałem się, że w tak tanim kontrolerze będzie stała na tak dobrym poziomie.
System Windows 10 od razu rozpoznaje kontroler po wpięciu nadajnika, poprawnie identyfikując jego producenta – identycznie sprawa wygląda w przypadku Steam Linka. Nie trzeba robić absolutnie niczego więcej – pad jest gotowy do działania.
W grach wykrywany jest jako pad do PlayStation 4, w związku z czym wyświetlane jest sterowanie dostosowane do kontrolera Sony.
Przytrzymanie dłużej przycisku Home pozwala przełączać się między trybami D-Input oraz X-Input i korzystać z pada na konsolach. Tej jednak nie mam, więc nie wypowiem się szerzej na temat rzeczonej możliwości. Kontroler reklamowany jest z resztą jako pad do PC.
Nie będę rozpisywał się na temat precyzji działania kontrolera, bo uważam, że po prostu działa on… jak należy. Mam porównanie z kontrolerem do Xboxa One i o ile uważam, że jest on może nieco wygodniejszy w trakcie długotrwałej rozgrywki, to działa tak samo jak tańsza propozycja marki Hama.
Co istotne, producent w obu wersjach pada, także tańszej, przewodowej, umieścił dwa silniczki odpowiedzialne za generowanie wibracji. Nie działają one w każdej grze, ale gdy działają, przekłada się to na lepszą zabawę.
Czy polecam pad Hama uRage Vendetta? Jak najbardziej – wersja bezprzewodowa działa jak należy – jest wygodna, a przyciski klikają w należyty sposób. Jeśli chcecie zaoszczędzić 30 złotych, skorzystajcie z identycznej konstrukcyjnie wersji przewodowej. Co mi się nie podobało? Nieszczęsne cyferki, które naprawdę można było zastąpić jakimiś symbolami nawiązującymi choćby do oznaczeń pada, na którym ewidentnie się wzorowano.
Mocne strony:
+ bardzo atrakcyjna cena
+ ergonomiczna konstrukcja
+ solidne osadzenie przycisków
+ wibracje
Słabe strony:
– cyfry zamiast oznaczeń przycisków