Co w pudełku?
Jest skromnie. Nie znajdziecie tutaj ani etui, ani słuchawek. Producent postanowił ograniczyć się do minimum, dlatego obok smartfona otrzymujemy jedynie ładowarkę z przewodem Micro USB oraz igłę do tacki.
Bardzo konserwatywne wzornictwo
Wygląd frontu od razu zdradza, że mamy do czynienia raczej z prostą konstrukcją, która stylistycznie nawiązuje do modeli sprzed paru sezonów. Natomiast brak bezramkowego wzornictwa wcale tutaj nie razi. Oszem, ramki mogłyby być nieco węższe. Ogólne wrażenia są jednak poprawne, szczególnie w czarnej wersji kolorystycznej.
Ramki są symetryczne: na górze centralnie umieszczono głośnik oraz obiektyw do selfie. Na dole mamy czarny pas, oczywiście bez przycisku fizycznego. Producenci do niedawna bardzo chętnie umieszczali tam swoją nazwę – dobrze, że Huawei tym razem nam tego oszczędził.
Na górnej krawędzi otrzymujemy gniazdo słuchawkowe Jack 3,5 mm, na lewej znalazły się dwa przyciski (do regulacja głośności oraz zasilania). Po przeciwnej stronie umieszczono hybrydową tackę SIM. Z kolei gniazdo Micro USB oraz mikrofon znalazły się na dole krawędzi.
{reklama-artykul}Plecki to zupełnie inna historia. W oczy rzuca się tutaj przede wszystkim charakterystyczna wyspa modułu aparatu wyglądająca, jakby została zapożyczony wprost z modelu P40 Lite. Z tą różnicą, że zamiast czterech obiektywów, otrzymujemy tylko jeden wraz z diodą doświetlającą. Trzecim, tajemniczo wyglądającym otworem, okazał się… mikrofon.
Budżetowe założenia przekreśliły obecność choćby fragmentu aluminium. Całość wykonana jest z tworzywa, które pod naciskiem delikatnie się ugina i lekko palcuje. Najważniejsze natomiast, że konstrukcja jest lekka (waży zaledwie 144 g), a nieduża bryła oraz zaokrąglone ramki sprawiają, że naprawdę dobrze leży w dłoni. Nie można się też przyczepić do jakości spasowania – nawet pod dość mocnym naciskiem nic nie trzeszczy.
Ekran, który świeci
To zdecydowanie największy atut i jednocześnie pozytywne zaskoczenie. Ekran o przekątnej 5,45 cala w materiałach reklamowych określony został nazwą HD FullView. Co się za nią kryje? Otóż jest to matryca TFT LCD (IPS), która oferuje rozdzielczość 1 440 x 720 w formacie 18:9. Częstotliwość odświeżania wynosi 60Hz.
Jak na tę specyfikację, wyświetlacz zapewnia dobrą reprodukcję barw oraz zaskakująco szerokie kąty widzenia. Obraz jest też wyjątkowo jasny. Bardzo pasuje tutaj określenie, że „świeci”, ponieważ przy maksymalnej jasności patrzenie z bliska wręcz boli. Dla mnie połowa skali była zupełnie wystarczająca, i to nawet w bardzo słoneczny dzień.
Odblokowywanie twarzą naprawdę działa
Nie znajdziemy tutaj czytnika linii papilarnych, natomiast temat biometrii Huawei postanowił „ograć” funkcją Face Unlock. I przyznać trzeba, że jest lepiej, niż się spodziewałem. Smartfon nie ma żadnych problemów z rozpoznawaniem twarzy, i to nawet wieczorem. Co istotne, blokada ekranu znika szybko, nie trzeba przytykać głowy do ekranu – funkcja płynnie działa do pół metra, czyli akurat na wyciągnięcie ramienia.
Wydajność – mogli się bardziej postarać
Od samego początku wiadomo było, że Y5p nie będzie demonem prędkości. Co prawda na papierze ośmiordzeniowy Mediatek MT6762R o częstotliwości zegara 1,5 GHz nie wygląda najgorzej, ale zestaw uzupełniono jedynie 2 GB RAM-u. Do dyspozycji użytkowników oddano pamięć wynoszącą 32 GB, sprzęt obsługuje także kartę micro SD do 512 GB.
Jak taki zestaw radzi sobie z obsługą Androida 10 z nakładką EMUI 10.1? Jest poprawnie. Być może z czasem wydajność spadnie, jednak przez cały czas testów nie odczułem większego dyskomfortu związanego z lagami. Przełączanie między aplikacjami przebiegało w miarę płynnie, system też ani razu się nie zawiesił.
Wniosek jest następujący: jeśli ograniczymy się do korzystania wyłącznie z podstawowych funkcji, a ilość aplikacji ograniczymy do minimum (czemu tak naprawdę sprzyja brak dostęp do Google Play) sprzęt przez dłuższy czas nie powinien sprawiać większych kłopotów.
Ładowanie raz na 3 dni
Jeżeli nie jesteśmy smartfonowymi power-userami, a aparat wyciągamy tylko wtedy, kiedy jest to konieczne – na pewno nie będziemy narzekać też na długość pracy na jednym ładowaniu. Akumulator o pojemności 3020 mAh starczy nam nawet do 3 dni.
Być może częściowo jest to zasługą udoskonalonej w Androidzie 10 energooszczędności – w teorii system sam przewiduje, których aplikacji nie będziemy używać, wydłużając przez to czas pracy na jednym ładowaniu. Niestety, nie ma tutaj mowy o szybkim ładowaniu, bo uzupełnianie baterii od 0 do 100 proc zajmuje aż 2 godziny 50 minut.
Sklep AppGallery nie taki straszny
Temat braku dostępu do usług Google mocno polaryzuje opinie wśród użytkowników. Moim zdaniem nieco utrudnia to codzienne korzystanie. Oczywiście istnieją sposoby na uzyskanie dostępu do aplikacji ze sklepu Google – Wspominaliśmy o nich m.in. przy okazji testu flagowego P40 Pro.
Niemniej, jeśli komuś aż tak nie zależy na dostępie do aplikacji ze sklepu Google, AppGallery może być całkiem dobrą propozycją. Tym bardziej że Huawei mocno inwestuje w rozwój sklepu, który – jak twierdzi chiński producent – jest już trzecim pod względem wielkości. Stąd już za parę chwil problem z niewystarczającą ilością aplikacji, może być nieaktualny.
„Goły” telefon oczywiście otrzymujemy z zestawem preinstalowanych aplikacji. Obok tych typowych dla nakładki EMUI użytkownicy dostają m.in. zestaw od Microsoftu, czyli pakiet Office oraz aplikację wyszukiwarki Bing. Jest też Snapchat oraz Trip.com.
Audio (nie) dla melomana
Tak jak na samym początku wspomniałem, nie znajdziemy tutaj słuchawek. Co więcej, sprzęt wyposażony jest też tylko w jeden głośnik, który służy jednocześnie do rozmów. Jego jakość jest bardzo przeciętna, a przy maksymalnie ustawionej głośności wysokie tony są nieprzyjemne.
Zdaję sobie jednak sprawę, że nikt nie kupuje modelu Y5p do słuchania muzyki, dlatego ostra krytyka być może jest na wyrost. Niemniej, jakość audio do sporadycznego przeglądania YouTube’a powinna wystarczyć.
Fotograficzny koszmarek
Aparat fotograficzny specjalnie zostawiłem na koniec. Smartfon posiada funkcje robienia zdjęć i na tym moglibyśmy zakończyć omawianie tego tematu. Przedni aparat o matrycy 8 MP i przesłonie f 2.0 zupełnie sobie nie radzi. W idealnych warunkach oświetleniowych może udaje się ukryć jego niedoskonałości. Wystarczy jednak, by pojawił się delikatny cień i momentalnie pojawia się kaszka.
Przedni aparat do selfie boryka się z tymi samymi problemami. Zastosowano tutaj matrycę 5 MP bez diody doświetlającej. Wartość przysłony wynosi f 2.2, więc podstawowym wrogiem jest brak idealnego oświetlenia.
Aplikacja aparatu jest bardzo prosta, wręcz minimalistyczna, jeśli chodzi o dostępne funkcje. Mamy tutaj do dyspozycji m.in. tryb HDR, który delikatnie „podkręca” barwy. Z kolei tryb PRO pozwala na regulację wartości ISO czy wybór oświetlenia. Jest jeszcze funkcja makijażu cyfrowego, który pozwala osiągnąć efekt porcelanowej cery.
Komplet zdjęć i filmów recenzenckich znajdziecie na naszym dysku Google.
Huawei Y5p pozwala nagrywać wideo w Full HD 30/kl./s. Producent zaleca jednak, żeby rozdzielczość ustawić na 720p w formacie 16:9. Tutaj również nie było zaskoczenia. Jakość filmów – zgodnie ze specyfikacją aparatu — jest po prostu niewystarczająca.
Dla kogo?
Czas testów pokazał lepsze i gorsze strony nowego budżetowego Huaweia. Do tych pierwszych należy zaliczyć dobry ekran oraz długi czas pracy na jednym ładowaniu. Natomiast na pewno nie można go polecić osobom, które robią sporo zdjęć. Zagorzali zwolennicy usług Google również nie będę do końca zadowoleni.
Dla kogo więc jest to propozycja? Do grona potencjalnych zainteresowanych należy zaliczyć osoby traktujące sprzęt bardziej jak telefon komórkowy z dotykowym wyświetlaczem. Pozostali, którzy oczekują minimum godziwych zdjęć, powinni zainteresować się nieco droższymi modelami. Wystarczy dołożyć 200 zł do nieco bardziej „mocarnego” Y6p, który na papierze prezentuje się zdecydowanie bardziej okazale.
+ niska cena
+ świetna bateria
+ dobry ekran
Wady:
– kiepski aparat
– brak usług Google