Parametry techniczne
Typ | Nagłowne |
Impedancja | 32 Ohm |
Czułość | 100 DB |
Mikrofon | Tak |
Mocowanie mikrofonu | Na kablu |
Komunikacja | Przewodowa – audio 3,5 mm |
Średnica przetwornika | 40 mm |
Pasmo przenoszenia | 20 Hz – 20000 Hz |
W zestawie | Wymienne muszle |
Wygląd i pierwsze wrażenia
Unitra SN-50 to słuchawki, które wyglądem zdecydowanie wyróżniają się z zalewu tego typu produktów. Producent chciał nawiązać do dawnych czasów i właśnie dlatego poszedł w styl vintage. Trzeba przyznać, że prezentuje się to ciekawie i ekstrawagancko, choć już na wstępie należy podkreślić, że nie każdemu staroszkolne podejście będą pasować.
W SN-50 przeważają dwa kolory – szary oraz pomarańczowy. Obydwa ze sobą kontrastują, tworząc nierozłączną całość. Same słuchawki na pierwszy rzut oka wydają się delikatne i nietrwałe. Po kilku tygodniach użytkowania nic się z nimi jednak nie stało i z powodzeniem mogę stwierdzić, że konstrukcja jest wytrzymała.
Unitra nie zdecydowała się na wykorzystanie standardowego, plastikowego pałąka. Zamiast tego otrzymaliśmy dwa druty, które łączą górną część z muszlami. Pomiędzy drutami przebiega natomiast przewód.
Muszle zostały wykonane z miękkiej, przyjemnej w dotyku gąbki. Producent dołącza do zestawu także drugi komplet o znacznie mniejszej średnicy, dzięki czemu użytkownik może wybrać te, które bardziej mu odpowiadają. Wymiana gąbek nie jest skomplikowana i jest oparta na zatrzaskach.
Reszta została wykonana z szarego plastiku wraz z ruchomym pierścieniem. Dzięki niemu możemy dowolnie obracać muszlę, by dopasować ją do kształtu ucha. Jest to ciekawe i wygodne rozwiązanie.
Niestety jakość wykonania plastiku pozostawia sporo do życzenia. Na przysłanym do nas egzemplarzu widoczne są białe odpryski, które powstały prawdopodobnie jeszcze w procesie produkcyjnym. To element charakterystyczny taniego plastiku.
Chwilę warto się również zatrzymać na sposobie regulacji wysokości pałąka. Tradycyjne rozwiązania pozwalają wysunąć dodatkową część. W przypadku Unitry z racji zastosowania drutów, to muszla „jeździ” po pałąku. Jest to wygodne, gdyż użytkownik może dostosować wielkość słuchawek co do milimetra, jednak nie wygląda zbyt dobrze – szczególnie, jeżeli mamy małą głowę i musimy wysokość drastycznie skrócić. Spoza muszli będą nam bowiem wystawać szpecące druty.
Na górnej części pałąka znalazło się miejsce na pomarańczowe gąbki, które sprawiają, że głowa nie przylega bezpośrednio do szarego plastiku. Dzięki temu nawet długie sesje ze słuchawkami nie wywołują żadnego dyskomfortu.
Być może po wyglądzie trudno w to uwierzyć, ale Unitra SN-50 to jedne z najwygodniejszych słuchawek, jakie miałem okazję testować. Nawet kilkugodzinne słuchanie muzyki nie wywołuje żadnego dyskomfortu – zarówno w okolicach górnej części czaszki, jak i przy uszach. Pod tym względem producent spisał się na medal.
Słuchawki zostały zaprojektowane przede wszystkim z myślą o smartfonach. To właśnie dlatego producent wykorzystał dość krótki kabel o długości 1,2 metra. Do słuchania muzyki z urządzenia przenośnego w zupełności wystarczy, jednak podpięcie słuchawek do komputera może być już kłopotliwe. Korzystałem z nich głównie przy notebooku, więc teoretycznie nie powinno to być problemem, jednak kilka razy zdarzyło mi się przez przypadek wyszarpnąć przewód z gniazda. Szkoda, że nie pomyślano np. o wymienialnym przewodzie, by móc go w razie potrzeby wydłużyć. Oczywiście można to zrobić na własną rękę, ale wymaga to dokupienia dodatkowego kabla.
Dla wygody użytkowania na przewodzie został umieszczony mały pilot, którym możemy odebrać nadchodzącą rozmowę telefoniczną. Tam też został umieszczony wbudowany mikrofon, tak więc nie musimy ściągać słuchawek, by móc z kimś pogadać przez telefon.
Jakość dźwięku
Słuchawki wyglądają niepozornie, a według niektórych nawet tandetnie, jednak nie ma to żadnego przełożenia na jakość dźwięku. Ta jest naprawdę przyzwoita. Słuchawki dobrze zbierają zarówno niskie, jak i wysokie tony. Oczywiście zabraknie nieco mocy dla fanów muzyki elektronicznej, ale oni powinni się raczej obejrzeć za dedykowanym rozwiązaniem.
Podczas słuchania muzyki można odnieść wrażenie, że dźwięk jest mocno sterylny i czysty, dzięki czemu z powodzeniem odróżnimy poszczególne instrumenty. Oczywiście nie są to słuchawki dla audiofilów, ale ci raczej nie celują w tak niską półkę cenową (SN-50 kosztują 199 zł). Dobrze wypadają zarówno sekcje gitarowe, jak i wokal. Unitra SN-50 to produkt uniwersalny, który nada się do większości gatunków muzycznych, jednak z oczywistych względów w żadnym z nich nie osiągnie mistrzostwa. To po prostu przyzwoity, rzemieślniczy produkt.
Nie mogę się również przyczepić do głośności. Ta jest wystarczająca, a przy około 50% mocy nie słyszymy już dźwięków dobiegających z otoczenia. Niestety ma to też ciemną stronę – przy większym natężeniu mocy cała okolica słucha muzyki razem z nami. Mowa tu o gąbkach, które w całości zakrywają uszy. Z drugim, mniejszym zestawem jest jeszcze gorzej.
Podsumowanie
Unitra SN-50 to dość specyficzne rozwiązanie. Wyjście ze słuchawkami na miasto może się zakończyć spojrzeniami innych ludzi, dlatego nie jest to produkt dla osób lubiących pozostawać w cieniu. Jeżeli jednak nie przeszkadza nam oldschoolowy wygląd i cenimy sobie wysoki komfort użytkowania – słuchawki te będą odpowiednie. Oferują przyzwoitą jakość dźwięku, odpowiednią głośność i możliwość odbierania połączeń telefonicznych. Większości użytkownikom smartfonów to w zupełności wystarczy. Testowany model w momencie publikacji można nabyć już od 199 zł (porównaj ceny w sklepach internetowych)
Zalety | Wady |
---|---|
Przyzwoita jakość dźwięku | Krótki kabel |
Wygodne | Przeciętne wykonanie |
Wymienne gąbki | Design nie dla każdego |
Oldschoolowy wygląd |
Produkt otrzymał wyróżnienie „Dobry Produkt”.