Gdy słuchawki HX77 położono na moim biurku, zapakowane były w przeraźliwie wielkich rozmiarów pudło. Gabaryty te dały mi podstawy by podejrzewać, że mam oto przed oczyma produkt tak zacny, że aż strach nawet pomyśleć. Frontowa powierzchnia opakowania przyozdobiona została wizerunkiem zamkniętego wewnątrz urządzenia, spozierającego na świat poprzez ozdobne wycięcia.
Tym co ponadto zwracało uwagę, były kwadratowe ikonki, informujące o najważniejszych zaletach opisywanych tu słuchawek. Specyfikację techniczną umieszczono zaś na tylnej powierzchni olbrzymich rozmiarów pudła.
Parametry techniczne
Typ słuchawek | Nauszne |
System audio | Virtual 5.1 |
Regulacja głośności | Pilot |
Mikrofon | Tak |
Mocowanie mikrofonu | Na giętkim wysięgniku |
Typ kabla | Oplot tekstylny |
Złącza | USB 2.0 |
Długość przewodu | 250 cm |
Komunikacja | Przewodowa |
Pasmo przenoszenia słuchawek | 20 – 20000 Hz |
Dynamika głosników | 105 dB |
Pasmo przenoszenia mikrofonu | 56 dB |
Otworzywszy wspomniane już kilkukrotnie pudełko, okazało się, że w jego wnętrzu znalazły się słuchawki, których gabaryty skompresowano dzięki możliwościom manipulacji położeniem głośników, czarno-biała ulotka pełniąca funkcje instrukcji obsługi oraz mini CD ze sterownikami. Biorąc zatem pod uwagę stosunek zawartości do wielkości opakowania, jego obszerność zdała się być jedynie zwykłym chwytem marketingowym, mającym na celu zamydlenie oczu potencjalnym klientom.
Nie testujemy jednakoż pudełka, dlatego czas odstąpić od związanych z nim dygresji, koncentrując uwagę na tym co istotne. Odstawiwszy więc na bok kartonowego kolosa, wyjmujemy słuchawki. Tym co już na samym początku cieszy jest długość, pokrytego oplotem kabla USB, za pomocą którego łączymy urządzenie z komputerem. Po rozwinięciu jego miara wynosi 2,5 metra co w praktyce zapewnia dużą swobodę podczas użytkowania.
Standardowo dla tego typu urządzeń mamy do dyspozycji również pilota, umiejscowionego na kablu. Na jego powierzchni zamontowane zostały cztery przyciski odpowiedzialne za sterowanie dźwiękiem oraz włączanie i wyłączanie mikrofonu. Na krawędzi bocznej zaś umieszczono przełącznik którego funkcję stanowi optymalizacja basów oraz włączanie i wyłączanie wibracji. Oprócz tego umiejscowione zostały tu również trzy niebieskie diody, informujące o tym czy włączony jest mikrofon oraz wibracje a także, czy urządzenie podłączone jest do komputera.
Przejdźmy teraz do konstrukcji słuchawek, te bowiem wykonane zostały naprawdę solidnie. Skórzane obicia każdego z głośników oraz pałąka je łączącego to w założeniu gwarancja wygody. Pisząc „w założeniu”, czynie to celowo bowiem w praktyce sprawa się nieco komplikuje. Przy dłuższym użytkowaniu małżowiny uszne odczuwać zaczynają ból, a cała konstrukcja choć lekka i nie ograniczająca ruchów, potrafi zsuwać się z głowy nawet wtedy, gdy nie wykonujemy gwałtownych ruchów.
Kolejny mankament, który dawał o sobie znać, zwykle po kilku godzinach uczciwego użytkowania, to dziwne nagrzewanie się pilota. Ten niepokojący wybryk cieplarniany miał jednak swoją małą, niewspomnianą przez producentów „zaletę”. Otóż dzięki niemu, gdy zaszła taka potrzeba, można było ogrzać swoją zmarzniętą dłoń.
Natec Genesis HX77, mogą również pochwalić się funkcją podświetlenia. Cały bajer polega na tym, że zewnętrzne strony obu nauszników, co jakiś czas zmieniają swe kolory, lawirując pomiędzy zielenią, czerwienią i fioletem. Niestety nikt nie przewidział możliwości ingerencji użytkownika w te parametry a jeśli jest inaczej to mimo najszczerszych chęci nie udało mi się dotrzeć do rzeczonych opcji.
Czas teraz poruszyć kwestie dźwięku i wierzcie mi, nie będzie to temat łatwy. Twórcy reklamując swój produkt chwalą się, że jest on w stanie odtwarzać dźwięk w systemie audio 5.1, podobnie jednak jak w przypadku Natec Genesis HX55, jest to bardziej slogan aniżeli faktyczny stan rzeczy. Oczywiście dzięki oprogramowaniu dołączonemu na płycie, mamy możliwość ingerencji w rozmaite ustawienia dźwięku, jednakoż z faktycznym systemem 5.1 mają one niewiele wspólnego.
Bardzo dobrze zaś spisują się basy, które nabierają mocy w momencie gdy włączymy funkcję wibracji. Trzepoczące wtedy na uszach słuchawki, potrafią oczarować potęgą niskich dźwięków co ma swoje przełożenie zarówno w trakcie słuchania muzyki jak i podczas sesji z grami komputerowymi.
Skoro wspomniałem o aplikacji sterującej urządzeniem to muszę też wspomnieć, ze przy jej pomocy, możemy korzystać z rozmaitych efektów a także indywidualnych ustawień brzmień. Niestety osobom mniej doświadczonym, może nastręczyć to niemałych trudności, bowiem słuchawki HX77 widziane są jako zestaw głośnikowy, przez co nie łatwo jest odnaleźć się w gąszczu przypisanych im opcji.
Na koniec coś o czym zapomniałem powiedzieć wcześniej. Mianowicie o mikrofonie, który przecież jak by nie było, stanowi integralną część testowanego tu urządzenia. Trzeba przyznać, że w jego przypadku nie ma się czego czepić. Po pierwsze obiecywana przez producentów funkcja redukcji zakłóceń działa bez zarzutu. Po drugie możemy go dowolnie wyginać a w przypadku gdy najdzie nas ku temu ochota odłączyć, wyciągając całość z zamontowanego na lewym nauszniku gniazda mini jack.
Reasumując więc wszystko co zostało spisane, trzeba przyznać, że słuchawki Natec Genesis HX77, to urządzenie, które na pierwszy rzut oka potrafią zachwycić. Długi, powlekany plecionką kabel, oraz multum zalet gwarantowanych przez producenta, mogą zamieszać w głowie. W praktyce jednak nie wszystko jest takie różowe dlatego moim zdaniem kwotę oscylującą wokół 155 zł (porównaj ceny w Nokaut.pl) warto przeznaczyć na inny cel.
Zalety | Wady |
---|---|
Długi kabel z oplotem (2,5m) | Słabo trzymają się głowy |
Możliwość zmniejszenia gabarytów | Dyskomfort przy dłuższym używaniu |
Podświetlenie | Brak regulacji podświetlenia |
Odłączany mikrofon | Dziwne dźwięki generowane w trakcie potencjalnej ciszy |
Design i konstrukcja | Nagrzewający się pilot |
Wibracje |